Reklama
Rozwiń

Prymus Pep

Guardiola jako trener w Bayernie sprawdził się jeszcze bardziej niż w Barcelonie.

Publikacja: 30.03.2014 21:31

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Doprowadził zespół z Bawarii do mistrzostwa Niemiec. Można się było tego spodziewać, ale skoro już się stało, to warto zastanowić się nad fenomenem i hiszpańskiego trenera, i klubu z Monachium.

W ubiegłym roku Bayern też został mistrzem Niemiec, Europy i świata, a trener Jupp Heynckes zakończył karierę w glorii. Podjęcie pracy po kimś takim było ogromnym ryzykiem.

Bayern to klub, który wygrywa nawet wówczas, gdy jego szef idzie do więzienia

Guardiola kojarzył się z sukcesami Barcelony najpierw jako piłkarz, a później trener. Miał tu podobną pozycję jak Heynckes (mistrz świata z 1974 roku) w Niemczech. Mógł przebierać w propozycjach i wybrał Bawarię, gdzie ludzie mają trochę inną mentalność niż w Katalonii. Niby zamieniał jeden wspaniały klub na drugi, ale wydawało się, że wzorem innych trenerów z Półwyspu Iberyjskiego wybierze raczej Wyspy Brytyjskie, a nie perfekcyjny pod każdym względem Bayern, gdzie mógł więcej stracić niż zyskać. Czego więcej można nauczyć i jak zmotywować piłkarzy, którzy zdobyli tak wiele?

Guardiola jednak wiedział swoje i musiał mieć wizję pracy z Bayernem, bo na pewno nie pieniądze leżały u podstaw jego decyzji. Porównywalne mógłby dostać w kilku innych klubach.

Z Barcelony odszedł z własnej woli, mówiąc, że ma dość futbolu i musi od niego odpocząć. Wszyscy go rozumieli – sukcesy też męczą, a świadomość, że liczy się tylko pierwsze miejsce, ma prawo zrobić spustoszenie w psychice nawet najbardziej odpornych. Guardiola odstawił więc futbol, kiedy stał na szczycie, i wyjechał z rodziną do Ameryki.

Przez pół roku między podpisaniem umowy z Bayernem a podjęciem w Monachium pracy uczył się niemieckiego, historii i obyczajów kraju, do którego się przeprowadzał.

Prawdę mówiąc, nie bardzo wierzyłem, że Guardiola utrzyma Bayern na szczycie. Barcelona była jego dzieckiem, a on dzieckiem jej, wychowywanym w La Masii. Znał tam wszystkich, myślał tak jak krajanie, a kolejne gwiazdy przychodzące do klubu musiały się podporządkować panującym tam zwyczajom. W Monachium sam był przybyszem, ale to on, niczego nie burząc, wprowadził swoje metody i zasady. Kiedy dziś patrzy się na Bayern, widać chwilami Barcelonę.

Między Bawarczykami a resztą konkurentów jest przepaść nie tylko w Bundeslidze. Wydaje się, że Bayern nie może z nikim przegrać, choć przecież kiedyś to nastąpi.

Zaledwie 43-letni Pep Guardiola jako trener zdał w Monachium trudniejszy egzamin niż w Katalonii. I to daje mu pozycję prymusa w swoim fachu.

Czasami mówi się, że w klubie pełnym bardzo dobrych graczy trenerem mógłby być nawet magazynier. To nieprawda. O tym, że to nie jest takie proste, świadczy sytuacja w Manchesterze United. David Moyes przychodził tam trochę tak jak Guardiola do Bayernu. Miał zawodników, którzy zdobyli mistrzostwo Anglii, i musiał zmierzyć się z legendą Aleksa Fergusona. Nie dał rady i nie wygląda na to, że mu się uda.

Oczywiście byłoby jeszcze lepiej, gdyby szefem Bayernu nie był podatkowy oszust, ale ta sprawa jak widać w najmniejszym stopniu nie wpływa na postawę piłkarzy i Bayern Guardioli ma szansę osiągnąć to samo co Bayern Heynckesa i Uli Hoenessa, który właśnie idzie do więzienia.

W przyszłym sezonie to będzie też Bayern Roberta Lewandowskiego.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku