Kolarstwo niczym tenis żyje w nienaruszalnym od wielu lat rytmie. Zmiany w kalendarzu mają charakter co najwyżej kosmetyczny, dotyczą imprez drugiego gatunku, rzadko tych monumentalnych.
Jeśli jest lipiec, to wiadomo, Tour de France. Jeśli połowa marca – na dobry początek sezonu kolarze jadą w Primaverze, wyścigu Milan – San Remo. Jeśli kwiecień, nadchodzi czas na flandryjskie klasyki, przede wszystkim Tour des Flandres i Paryż – Roubaix (są jeszcze Gand–Wavelgem, Grand Prix E3 Harelbeke i kilka mniej znaczących).
W końcu miesiąca zawodowy peleton ściga się od lat po wzgórzach lasów ardeńskich.
Najstarsza i jej dzieci
Amstel Gold Race, który w tym roku odbędzie się w wielkanocną niedzielę, Flèche Wallonne, czyli Walońska Strzała (środa, 23 kwietnia) i Liège–Bastogne–Liège (niedziela, 27 kwietnia) tworzą tryptyk niczym słynne dzieła niderlandzkich mistrzów malarstwa.
Zwycięzcy cyklu zajmują honorowe miejsca w historii kolarstwa. Tylko dwóm z nich udało się wygrać trzy wyścigi w jednym roku: jeżdżącemu dziś w polskim CCC Polsat Polkowice Włochowi Davide Rebellinowi w 2004 roku i Belgowi Philippe Gilbertowi przed trzema laty.