Ostał nam się ino sznur - felieton Stefana Szczepłka

40 lat temu też siedzieliśmy przed telewizorami i oglądaliśmy mundial. Różnica polega na tym, że wtedy grali Polacy i to o nas mówił cały świat.

Publikacja: 16.06.2014 19:35

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Wydawnictwo LTW z Łomianek wydało właśnie książkę Karola Zbyszewskiego, w której znalazły się felietony, ale i coś w rodzaju pamiętnika, poświęconego polskim piłkarzom, którzy zaczęli eliminacje od porażki z Walią w Cardiff, a skończyli „zwycięskim remisem" na Wembley, a w konsekwencji trzecim miejscem na świecie.

Karol Zbyszewski (1904– 1990), publicysta (kontrowersyjna książka „Niemcewicz od przodu i tyłu"), satyryk, dziennikarz, żołnierz Brygady Podhalańskiej pod Narvikiem, po wojnie osiadł w Londynie i stamtąd śledził losy Polski i Polaków. A ponieważ sam grał w piłkę na poziomie klasy A i miał swoją sportową audycję w „Radiu Wolna Europa", szczególnie przeżywał mecze reprezentacji Kazimierza Górskiego w latach 1973/1974.

Spostrzeżenia Zbyszewskiego na temat gry dziś brzmią anachronicznie, ale niektóre są nadal aktualne. Z wyjątkiem uwagi, że kiedy poznaliśmy składy grup eliminacyjnych i Polska znalazła się z Anglią oraz Walią, za jednego funta postawionego na miejsce naszej drużyny w pierwszej trójce mundialu można było u londyńskich bukmacherów dostać 300 funtów. Nikt w nas nie wierzył. Gdyby ktoś postawił sto funtów, to według cen z roku 1974, zarobiłby 30 tysięcy, a to wystarczało na willę na Majorce. A dziś, ile skłonni bylibyśmy postawić na naszą reprezentację?

Po zwycięskim meczu z Argentyną Zbyszewskiego „zachwycały jelenie biegi Laty, strzały Deyny z 25 metrów, przemyślne akcje Gadochy. W obronie ogromny Gorgoń był skałą". O akcji Deyny w meczu z Włochami: „ostre podanie dołem, Deyna w biegu, bez stopowania piłki, z 30 metrów, z trzaskiem piorunu, wyrżnął atomowo, półgórnie, koło słupka. Takie bramki widuje się tylko w  stuletnią rocznicę wynalezienia dynamitu".

I dalej: „Brydżyści mówią teraz: A ja go, buch, Deyną pikowym! Miałem koronkę Deynów. To jasne, zamiast as mówi się teraz »Deyna«.  To porywający widok, kiedy Lato – ekspres lub Gadocha – kurier pędzą po skrzydle. Kiedy giętki Szarmach czyha jak lampart na polu bramkowym. ...Nie można się tego dość napodziwiać".

40 lat później, przed meczem Polska – Litwa w Gdańsku PZPN honorował wszystkich żyjących piłkarzy, trenerów i dziennikarzy, którzy w roku 1974 grali, pracowali z drużyną lub ją opisywali. Nie wszyscy podają sobie dziś ręce, Jan Tomaszewski się obraził, Robert Gadocha zaszył się gdzieś w USA i nie daje znaku życia, Grzegorz Lato zaś został wygwizdany. A to Polska właśnie.

Wydawnictwo LTW z Łomianek wydało właśnie książkę Karola Zbyszewskiego, w której znalazły się felietony, ale i coś w rodzaju pamiętnika, poświęconego polskim piłkarzom, którzy zaczęli eliminacje od porażki z Walią w Cardiff, a skończyli „zwycięskim remisem" na Wembley, a w konsekwencji trzecim miejscem na świecie.

Karol Zbyszewski (1904– 1990), publicysta (kontrowersyjna książka „Niemcewicz od przodu i tyłu"), satyryk, dziennikarz, żołnierz Brygady Podhalańskiej pod Narvikiem, po wojnie osiadł w Londynie i stamtąd śledził losy Polski i Polaków. A ponieważ sam grał w piłkę na poziomie klasy A i miał swoją sportową audycję w „Radiu Wolna Europa", szczególnie przeżywał mecze reprezentacji Kazimierza Górskiego w latach 1973/1974.

doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?