Reklama

Wyjście z cienia

Kolarstwo. W tym roku obrodziło w sukcesy w dyscyplinie, w której przez ostatnie lata nie byliśmy w stanie nic zdziałać. Skąd ten przełom?

Publikacja: 01.10.2014 02:00

Polscy kolarze podczas mistrzostw świata w Hiszpanii

Polscy kolarze podczas mistrzostw świata w Hiszpanii

Foto: PAP/EPA

Przez minioną dekadę, a nawet dwie, polskie kolarstwo szosowe było pogrążone w kryzysie. Jeśli były zwycięstwa, to raczej w wyścigach niższej rangi, sporadyczne, czasami przypadkowe. Za wyjątek od reguły należy uznać srebrny medal Zbigniewa Sprucha na mistrzostwach świata we francuskiej miejscowości Plouay w 2000 r. Polacy nie byli zatrudniani w największych grupach zawodowych na świecie, brakowało ich tym samym w wielkich tourach, na mistrzostwach świata nie dojeżdżali do mety, a jeśli już, to na końcu stawki. Nawet w mistrzostwach Polski brało udział kilkudziesięciu zawodników, z czego część to amatorzy.

Ten obraz diametralnie się zmienił, kolarstwo nagle wyrwało do przodu, jak Michał Kwiatkowski na ostatnich kilometrach w Ponferradzie. – Pełno nas wszędzie. Od trzech lat budowaliśmy podstawy obecnych sukcesów. W tym roku nasz potencjał po prostu eksplodował – przyznaje w rozmowie z „Rz" Przemysław Niemiec, który niedawno jako pierwszy Polak w historii wygrał etap na jednym z trzech wielkich tourów – Vuelta a Espana.

To nie był jedyny „pierwszy raz" naszych kolarzy w minionym sezonie. Michał Kwiatkowski został pierwszym w historii Polski zawodowym mistrzem świata, a w maju odniósł pierwsze zwycięstwo w wyścigu rangi World Tour (Tour de Romandie). Rafał Majka wygrał jako pierwszy wieloetapowy wyścig WT – Tour de Pologne, i klasyfikację wielkiego touru (górską w Tour de France). W Wielkiej Pętli padł rekord polskich reprezentantów, wystartowało ich aż pięciu. Na mistrzostwach świata w wyścigu na szosie pojawiła się – drugi raz z rzędu – dziewięcioosobowa kadra.

Walka z dopingiem wyrównała szanse

Czesław Lang, pierwszy polski kolarz zawodowy, od 21 lat dyrektor Tour de Pologne, wyjaśniając ten fenomen, odnosi się do sprawy dopingu i wprowadzenia w 2008 r. paszportów biologicznych. Dzięki nim powstała baza danych zawierająca wyniki krwi i moczu wszystkich zawodników. Wszelkie anomalie, które pojawiają się w wyniku kontroli, są uznawane za doping. – Wyrównały się dzięki temu szanse w peletonie. Proszę spojrzeć na zwycięzców wyścigów. Nie powtarzają się wciąż te same nazwiska tych samych gwiazd. Pojawili się nowi, w tym Polacy – tłumaczy Lang.

– Do kwestii dopingu w kolarstwie nadal podchodzi się ostro. Kontroli mogę się spodziewać zawsze, wszędzie i o każdej porze dnia, ale wiem, że jesteśmy wszyscy traktowani tak samo – przyznaje Niemiec.

Reklama
Reklama

Dziś w kolarstwie brak świętych krów, czego nie można powiedzieć o innych dyscyplinach. Świadczy o tym chociażby przykład Alberto Contadora. Hiszpan jest być może największą postacią współczesnego kolarstwa. W 2010 r. został zdyskwalifikowany za obecność w organizmie 50 pikogramów klenbuterolu, czyli ilości śladowych. Ale stracił przez to zwycięstwo w Tour de France i Giro d'Italia.

Cezary Zamana opowiada, jak w latach 90., rywalizując z najlepszymi, nie mógł ich dogonić. Przegrywał, choć czuł się równie dobrze wytrenowany i przygotowany. – Jeżeli na czasówce miałem podobną przeciętną prędkość, jaką osiągają dziś kolarze, a ci najlepsi jechali znacznie szybciej, to coś było na rzeczy. Z perspektywy czasu coś bardzo zastanawiającego. Pewne rzeczy dopiero teraz, po ujawnieniu nazwisk dopingowiczów, zaczynam kojarzyć – mówi Zamana.

Talent tworzy lidera

Dziś nikt, przynajmniej w teorii, nie powinien ryzykować dopingu. Liczy się więc przede wszystkim talent. Kwiatkowski udowodnił, że go ma, już w przeszłości, wygrywając w mistrzostwach świata i Europy juniorów. Podobnie Majka – podczas pierwszego zgrupowania z grupą Saxo Bank, kiedy jeszcze był nikomu nieznanym dzieciakiem z Polski, podczas testów rywalizował jak z równym z Contadorem. Przemysław Niemiec od lat ściga się we Włoszech, gdzie zyskał renomę, zajmując czołowe miejsca w lokalnych wyścigach.

Talent to nie wszystko. To dopiero początek na drodze do zwycięstw w kolarstwie. Do nich trzeba być wyznaczonym, zostać liderem grupy, na którego pracują inni. – Każdy z wymienionej trójki ma wyrobioną markę i często odgrywa rolę lidera. To wcale nie jest takie łatwe. Wysoka pozycja w hierarchii grupy stała się dla nich kołem zamachowym obecnych sukcesów – twierdzi Zamana.

Kilka lat temu do Dariusza Baranowskiego, prowadzącego podczas Tour de France ucieczkę, w drodze na jeden z najsłynniejszych kolarskich szczytów Mont Ventoux podjechał dyrektor sportowy zespołu Banesto Manolo Saiz i pokazał Polakowi, że ma się wycofać. – Miałem wtedy siłę, mogłem wygrać – wspominał po latach jeden z najlepszych polskich zawodników przełomu wieków.

Od 1994 r., kiedy Zenon Jaskuła w glorii trzeciego kolarza poprzedniej edycji pojechał jako lider drużyny Jolly w Tour de France, Polacy nie mieli zawodnika z taką pozycją na wielkim tourze. Dopiero Rafał Majka został przed rokiem liderem zespołu Tinkoff-Saxo na Giro d'Italia i ten status zachował także w tym sezonie. Michał Kwiatkowski był najważniejszą osobą Omega Pharma Quick-Step w Tour de France i podczas ardeńskich klasyków. W wielu wyścigach pracowali na niego mistrzowie świata Mark Cavendish i Tony Martin, ale on później odwdzięczał się im podczas innych startów. Przemysław Niemiec przewodził na Giro włoskiej drużynie Lampre-Merida.

Reklama
Reklama

Marzenie ?o polskiej drużynie

Zespoły. w których jeżdżą najlepsi polscy kolarze, to absolutny top światowy. Omega Pharma Kwiatkowskiego gromadzi od lat mistrzów świata. Obecnie jeździ w niej kilku złotych medalistów: Oprócz Polaka także Cavendish, Martin (w jeździe na czas) czy Tom Bonen. Dyrektorem sportowym zespołu jest Patrick Lefevere. – Zazdroszczę Michałowi, że znalazł się pod opieką tego człowieka. To ktoś więcej niż dyrektor, menedżer. To mentor, który potrafi jak mało kto poprowadzić karierę kolarza – mówi Zamana. Kwiatkowski ma do dyspozycji najlepszych trenerów i metody szkoleniowe. Czeski właściciel grupy Zdenek Bakala stworzył nawet na potrzeby zespołu instytut sportu – Bakala Academy.

Majka znalazł się pod skrzydłami innego kolarskiego guru Bjarne Riisa. Duńczyk mimo ciemnych kart z przeszłości (przyznał się do dopingu, gdy wygrywał Tour de France w 1996 r.) co roku buduje silne zespoły. Ma wyjątkową łatwość w znajdywaniu sponsorów. Obecnie jest nim rosyjski miliarder Oleg Tinkow, który – jak Roman Abramowicz w Chelsea – gromadzi w drużynie wyłącznie mocnych zawodników. Majce pomaga to do momentu, gdy jest liderem, bo ma świetnych pomocników, ale i on sam musi harować – głównie na rzecz Alberto Contadora.

Ale każda grupa World Tour zapewnia równie wysoki standard treningu, profesjonalny rozwój, a także, co nie jest bez znaczenia, komfort życia (minimalna pensja wynosi 30 tys. euro). Kwiatkowski, Majka, Niemiec, a także Maciej Bodnar i Maciej Paterski w Cannondale, Michał Gołaś w Omedze, Paweł Poljanski w Tinkoff, Sylwester Szmyd w Movistar – aż ośmiu kolarzy w zespołach World Tour w znaczącym stopniu pozwoliło się znaleźć polskiemu kolarstwu na szczycie. Kiedy uda się utworzyć jeszcze polską grupę w tej lidze, może da się wejść na wyższy wierzchołek? A na pewno uniknąć spadku z powrotem w przepaść.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama