Formuła 1 od lat igra z pogodą, organizując Grand Prix Japonii w porze tajfunów. Dziesięć lat temu w obawie o bezpieczeństwo przełożono kwalifikacje z soboty na niedzielę, podobnie było w sezonie 2010. Teraz rozważano nawet przełożenie wyścigu na sobotę albo wcześniejszy start w niedzielę, ale zmiana harmonogramu wydaje się mało prawdopodobna.
Oko tajfunu Phanfone ma przejść na południowy wschód od wybrzeży Japonii i najbliżej okolic Suzuki znajdzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek. To może utrudnić pakowanie sprzętu oraz wysyłkę drogą lotniczą na kolejny wyścig, który odbędzie się w następny weekend na nowym torze w Soczi. Potencjalne zamknięcie lotniska w Nagoi będzie poważnym wyzwaniem i może spowodować opóźnienia w transporcie ludzi i sprzętu do Rosji.
Jednak nawet tajfun czwartej kategorii, z podmuchami wiatru o prędkości ponad 240 km/h, będzie tylko łagodnym zefirkiem w porównaniu z burzą, która może już wkrótce przejść przez wyścigowy padok. Fernando Alonso po pięciu latach startów w Ferrari ma opuścić legendarny zespół, rozwiązując obowiązujący jeszcze do końca 2016 roku kontrakt. Hiszpana kusi Honda, która wraca do mistrzostw świata w roli dostawcy silników i wiąże się z McLarenem – zespołem, z którym dominowała na przełomie lat 80. i 90. minionego stulecia.
Brytyjska ekipa też jest w głębokim kryzysie, ale w przeciwieństwie do Ferrari ma szansę na szybkie wygrzebanie się z dołka – jeśli tylko jednostki napędowe Hondy okażą się odpowiednio mocne. W Scuderii na to się nie zanosi: zespół właśnie przechodzi poważną restrukturyzację, a ograniczone pole manewru przy usprawnianiu silnika oznacza, że powrót do mistrzowskiej formy może zająć nawet kilka lat. Alonso ma już dość: piąty rok z rzędu włoski zespół nie jest w stanie przygotować mu samochodu na mistrzowskim poziomie, a czas leci nieubłaganie. Hiszpan swoje dwa tytuły zdobył w latach 2005 i 2006, a na upragniony trzeci nie może czekać długo – w tym roku skończył 33 lata.
Żadne oficjalne deklaracje jeszcze nie padły, ale cały świat Formuły 1 w napięciu czeka na decyzję Alonso. Jego odejście wywoła prawdziwy efekt domina: zwolni się miejsce w Ferrari, a szefostwo ekipy najchętniej widziałoby na miejscu Hiszpana kolejnego kierowcę z absolutnej czołówki – Sebastiana Vettela lub Lewisa Hamiltona. Oczywiście obaj są także kuszeni przez Hondę, głodną sukcesów już w pierwszym sezonie odnowionej współpracy z McLarenem. Obaj mają też kontrakty ze swoimi ekipami – odpowiednio Red Bullem i Mercedesem, który w erze nowych przepisów cieszy się absolutną dominacją w stawce.