Biorąc pod uwagę kłopoty z wyborem gospodarza zimowych igrzysk w 2022 r., Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) nie miał innego wyjścia. Era, w której państwa i miasta gotowe były gościć igrzyska za wszelką cenę, ma się ku końcowi.
Niewielu jest na świecie przywódców chcących jak Władimir Putin wydać na organizację 51 mld dolarów, nie licząc się przy tym z opinią obywateli. O goszczeniu zimowych igrzysk w 2022 r. myślało osiem miast, tymczasem w wyścigu pozostały tylko Pekin i Ałmaty, czyli miejsca, gdzie nadal pieniądze liczy się dość swobodnie, a ewentualne sprzeciwy mieszkańców nie są brane pod uwagę.
Właśnie kwestie finansowe lub sprzeciw obywateli były powodem wycofania się Krakowa, Monachium, Lwowa, Oslo, Sztokholmu i St. Moritz. MKOl musiał więc zareagować.
Zaprezentowana przez szefa komitetu Thomasa Bacha „Agenda 2020" to 40 rekomendacji. Oprócz punktów dość ogólnych, dotyczących np. zwalczania dyskryminacji i promocji współpracy różnych środowisk, nie brakuje konkretów. Przede wszystkim igrzyska i proces ubiegania się o nie mają być tańsze i lepiej dopasowane do lokalnych realiów.
Promowane będzie wykorzystanie istniejącej lub tymczasowej infrastruktury, co ma wyeliminować problem niszczejących po igrzyskach obiektów. Dozwolone będzie rozgrywanie wybranych konkurencji w większych odległościach od miasta gospodarza, a nawet w innym kraju. Dzięki temu można będzie uniknąć np. budowania niepotrzebnego w danym miejscu toru bobslejowego.