Decyzja Komitetu Olimpijskiego USA była dość zaskakującą – przegrały trzy miasta: Los Angeles, San Francisco i Waszyngton.
Sami Bostończycy raczej nie są zachwyceni. Ostatnie badania opinii publicznej wskazują, że poparcie dla pomysłu organizacji igrzysk w mieście tylko nieznacznie przewyższa sprzeciw – 47 do 43 proc.
Działa już ruch „Nie dla igrzysk w Bostonie", który może odegrać istotną rolę podczas zaplanowanych na ten rok konsultacji społecznych. Na krótkim filmie zamieszczonym przez przeciwników jeden z mieszkańców przytacza przypowieść o białym słoniu – drogocennym, ale bezużytecznym prezencie, którego nie ma jak się pozbyć, a koszty utrzymania przewyższają możliwości obdarowanego. Inny proponuje, aby zorganizować igrzyska na polu kukurydzy w Nebrasce. Bo niby dlaczego w mieście? Boston nie potrzebuje publicity. Jeszcze inny pyta: dadzą nam w zamian bilety na trybuny, jak w Brazylii? To nie wyżywi rodzin. To są na razie tylko opinie internetowe, ale bezwarunkowego poparcia i entuzjazmu spodziewać się raczej nie należy.
Władzom USA zależy na tych igrzyskach – za nimi przecież kilka porażek. Nowy Jork starał się o organizację igrzysk w 2012 roku, a Chicago o igrzyska 2016. W tym drugim przypadku przegrana już w pierwszej rundzie głosowania była bolesna m.in. dla Baracka Obamy – prezydent USA osobiście wsparł kandydaturę miasta, z którym związana była cała jego kariera polityczna.
Konsultacje społeczne w Bostonie dopiero za rok. Ich wynik nie jest pewny