Nieco ponad miesiąc temu Mick skończył 16 lat. Gdy przychodził na świat, w marcu 1999 roku, jego ojciec miał na koncie „zaledwie" dwa tytuły mistrzowskie. Wyścigowe porzekadło mówi, że przyjście dziecka na świat spowalnia kierowcę o kilka dziesiątych sekundy na okrążeniu. Najwyraźniej nie dotyczyło to Michaela Schumachera: dwa lata przed Mickiem na świat przyszła jego siostra Gina Maria – która zresztą pokochała żywe, a nie mechaniczne konie i uprawia jeździectwo – a ich ojciec największe sukcesy święcił w sezonach 2000-2004, zdobywając pięć tytułów w barwach Ferrari i śrubując wszystkie najważniejsze rekordy Formuły 1 na poziom dotychczas nieosiągalny dla jego następców.
W historii wyścigowych mistrzostw świata pojawiło się jak dotąd dwunastu kierowców, których ojcowie też startowali w królewskiej kategorii. W obecnej stawce jest ich aż trzech: tegoroczny debiutant Max Verstappen, wicemistrz świata Nico Rosberg oraz kierowca rezerwowy McLarena Kevin Magnussen. W ich ślady próbuje iść syn najbardziej utytułowanego kierowcy w historii Formuły 1 i towarzyszy temu zrozumiałe zainteresowanie.
W tym sezonie Mick stawia pierwsze kroki w samochodach, po przesiadce z gokartów. Już podczas pierwszego weekendu w niemieckiej Formule 4 stanął na najwyższym stopniu podium. Debiut był udany, ale ten sukces był w dużej mierze zasługą regulaminu juniorskiej serii. Podczas weekendu rozgrywane są trzy wyścigi i o ustawieniu na starcie do dwóch pierwszych decydują wyniki sesji kwalifikacyjnej, a do trzeciego – kolejność na mecie w pierwszym wyścigu z tym, że pierwsza dziesiątka jest odwracana. Mick Schumacher był w pierwszym starcie dziewiąty i do trzeciego wyścigu ruszał z drugiego pola. Nie zmarnował startu z pierwszego rzędu i wynik poszedł w świat.
Na początku sportowej kariery Mick występował pod panieńskim nazwiskiem matki, Corinny Betsch. To stary trick, dawniej wykorzystywany przez kierowców, którzy chcieli ukryć swoje wyścigowe zainteresowania przed rodzicami. Przodowali w tym Brazylijczycy, tradycyjnie noszący dwa nazwiska: po ojcu i matce.
Trzykrotny mistrz świata Nelson Piquet na początku kariery występował pod przekręconym nazwiskiem matki. Do wyścigów zgłaszał się jako „Piket", bo jego ojciec Estacio Souto Maior, polityk i minister zdrowia w brazylijskim rządzie, gardził sportem samochodowym i próbował wyszkolić swojego najmłodszego syna na gwiazdę tenisa. Z kolei Ayrton Senna zrezygnował z nazwiska po ojcu – da Silva – bo było zbyt popularne w jego ojczyźnie, a pełna forma „Senna da Silva" nie mieściła się na tablicy sygnalizacyjnej, którą mechanik pokazuje swojemu kierowcy co okrążenie.