Mick Schumacher: w ślady ojca

Syn siedmiokrotnego mistrza świata Michaela, rozpoczął karierę w wyścigach samochodowych od zwycięstwa w pierwszej rundzie niemieckich mistrzostw Formuły 4.

Publikacja: 01.05.2015 09:00

Mick Schumacher: w ślady ojca

Foto: AFP

Nieco ponad miesiąc temu Mick skończył 16 lat. Gdy przychodził na świat, w marcu 1999 roku, jego ojciec miał na koncie „zaledwie" dwa tytuły mistrzowskie. Wyścigowe porzekadło mówi, że przyjście dziecka na świat spowalnia kierowcę o kilka dziesiątych sekundy na okrążeniu. Najwyraźniej nie dotyczyło to Michaela Schumachera: dwa lata przed Mickiem na świat przyszła jego siostra Gina Maria – która zresztą pokochała żywe, a nie mechaniczne konie i uprawia jeździectwo – a ich ojciec największe sukcesy święcił w sezonach 2000-2004, zdobywając pięć tytułów w barwach Ferrari i śrubując wszystkie najważniejsze rekordy Formuły 1 na poziom dotychczas nieosiągalny dla jego następców.

W historii wyścigowych mistrzostw świata pojawiło się jak dotąd dwunastu kierowców, których ojcowie też startowali w królewskiej kategorii. W obecnej stawce jest ich aż trzech: tegoroczny debiutant Max Verstappen, wicemistrz świata Nico Rosberg oraz kierowca rezerwowy McLarena Kevin Magnussen. W ich ślady próbuje iść syn najbardziej utytułowanego kierowcy w historii Formuły 1 i towarzyszy temu zrozumiałe zainteresowanie.

W tym sezonie Mick stawia pierwsze kroki w samochodach, po przesiadce z gokartów. Już podczas pierwszego weekendu w niemieckiej Formule 4 stanął na najwyższym stopniu podium. Debiut był udany, ale ten sukces był w dużej mierze zasługą regulaminu juniorskiej serii. Podczas weekendu rozgrywane są trzy wyścigi i o ustawieniu na starcie do dwóch pierwszych decydują wyniki sesji kwalifikacyjnej, a do trzeciego – kolejność na mecie w pierwszym wyścigu z tym, że pierwsza dziesiątka jest odwracana. Mick Schumacher był w pierwszym starcie dziewiąty i do trzeciego wyścigu ruszał z drugiego pola. Nie zmarnował startu z pierwszego rzędu i wynik poszedł w świat.

Na początku sportowej kariery Mick występował pod panieńskim nazwiskiem matki, Corinny Betsch. To stary trick, dawniej wykorzystywany przez kierowców, którzy chcieli ukryć swoje wyścigowe zainteresowania przed rodzicami. Przodowali w tym Brazylijczycy, tradycyjnie noszący dwa nazwiska: po ojcu i matce.

Trzykrotny mistrz świata Nelson Piquet na początku kariery występował pod przekręconym nazwiskiem matki. Do wyścigów zgłaszał się jako „Piket", bo jego ojciec Estacio Souto Maior, polityk i minister zdrowia w brazylijskim rządzie, gardził sportem samochodowym i próbował wyszkolić swojego najmłodszego syna na gwiazdę tenisa. Z kolei Ayrton Senna zrezygnował z nazwiska po ojcu – da Silva – bo było zbyt popularne w jego ojczyźnie, a pełna forma „Senna da Silva" nie mieściła się na tablicy sygnalizacyjnej, którą mechanik pokazuje swojemu kierowcy co okrążenie.

Młody Schumacher w ostatnim sezonie kartingowej kariery, czyli w 2014 roku, jeździł jako „Mick Junior" i zdobył wicemistrzostwo Europy oraz świata w kategorii KF Junior. Oczywiście na żadnym etapie swojej kariery nie był w stanie ukryć swojej tożsamości. Jego sytuacja jest w dwójnasób trudna: nie tylko jest synem siedmiokrotnego mistrza świata i zwycięzcy 91 Grand Prix, ale ponadto jego ojciec wciąż przechodzi rehabilitację po ciężkim wypadku narciarskim i jego faktyczny stan pozostaje tajemnicą najbliższej rodziny oraz lekarzy.

Właśnie dlatego młody Mick padł w październiku zeszłego roku ofiarą drapieżnego świata współczesnych mediów. Jeden z francuskich dziennikarzy podzielił się na radiowej antenie informacjami, które uzyskał od 15-letniego wówczas syna Schumachera. Gdy koledzy po fachu skrytykowali go za wyciąganie rodzinnych sekretów od młodego chłopaka, zawstydzony żurnalista wszystko odwołał. Niesmak jednak pozostał, a Mick od tego roku jeździ już oficjalnie pod nazwiskiem Schumacher.

– Wolałbym go [Micka] odciągnąć z toru wyścigowego na przykład na pole golfowe, bo widziałem na przykładzie Jacques'a Villeneuve'a i Damona Hilla, a nawet mojego brata Ralfa, jak wielkim ciężarem może być nazwisko – powiedział kiedyś Michael. Hill i Villeneuve jako jedyni synowie kierowców F1 zdobyli mistrzowskie tytuły (odpowiednio w 1996 i 1997 roku), a Damon powtórzył w ten sposób sukces swojego ojca Grahama – czempiona z sezonów 1962 i 1968, który w 1975 roku zginął w katastrofie lotniczej.

Na karierę golfisty jest już jednak za późno, zew torów wyścigowych okazał się silniejszy. Sławne nazwisko z jednej strony jest wielkim ułatwieniem, bo otwiera wiele drzwi i od samego początku kariery zwraca uwagę kibiców oraz mediów. To bardzo przydaje się do wydeptania sobie ścieżki w wymagającym środowisku serii juniorskich, ale nie można zapominać o drugiej stronie medalu. Bezustanne porównania z rodzinnymi sukcesami, a w przypadku Micka dodatkowo trudna sytuacja z jego ojcem, są wielkim ciężarem dla młodego człowieka. Sukces w wyścigach wymaga jednak wielkiej odporności psychicznej i jeśli nastolatek potrafi poradzić sobie z taką presją, to na dalszych etapach kariery nic go już nie zaskoczy – niezależnie od tego, czy dostanie się do Formuły 1, czy nie.

Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji