Punktacja sędziów: 117:111, 118:110, 120:108 wyjaśnia wszystko, walka była jednostronna. Floyd wygrał wyraźnie, ale swoich planów, które zakładały znokautowanie Berto, nie zrealizował.
Nigdy nie był królem nokautu, choć wygrał wiele walk przed czasem. Zawsze najważniejsze dla niego było to, by nie dać się trafić. I jak na geniusza defensywy przystało, był dla rywali znikającym punktem. Najczęściej szukali go w ringu przed 12 rund i nie mogli znaleźć. A on punktował, tak jak w nocy z soboty na niedzielę w MGM Grand Garden Arena. Wyprowadził 410 ciosów z czego 232 uderzenia doszły celu, co daje podziwu godną skuteczność (57 proc.). Berto wyprowadził ich więcej (495), trafił 83 razy (17 proc).
Wielu twierdzi, że Floyd Jr był nudnym pięściarzem, ale przeczą temu wyniki pay-per-view. On zarobił na tym krocie, telewizje, z którymi pracował, również. Kiedy trzy lata temu podpisał z Showtime umowę na sześć walk opiewającą na 270 mln dolarów, kręcono z niedowierzaniem głowami: jak to możliwe, komu to może się opłacać. Spekulowano, że Mayweather Jr umowy nie dotrzyma. A tu proszę, po 30 miesiącach walką z Berto wypełnił kontrakt, który przyniósł niewyobrażalne zyski obu stronom.
19 lat bez porażki, 49 zwycięstw, tyle co słynny Rocky Marciano, 11 mistrzowskich tytułów w pięciu kategoriach wagowych (od junior lekkiej do junior średniej), 26 wygranych mistrzowskich pojedynków, 22 pokonanych mistrzów świata. I rekordy finansowe: ćwierć miliarda dolarów, które zarobił za walkę z Mannym Pacquiao, 4,4 mln sprzedanych przyłączy w systemie PPV na ten właśnie pojedynek.
Czego się dotknął, zamieniał w złoto. I pomyśleć, że to wszystko osiągnął chłopak z patologicznej, bokserskiej rodziny.