„W futbolu nie chodzi o strzelanie bramek, nie ma porażek, o sukcesie nie decyduje wynik. Każdy mecz jest ważny, ale żaden nie jest najważniejszy. I potrzebna jest radość z gry, zwłaszcza w czasach, w których tak trudno o radość. Dlatego szukam »stałych fragmentów«, czyli momentów epifanii. W każdym sensie tego słowa: momentów, w których widać oblicze świata. Momentów, w których przeżywa się olśnienie. Momentów, w których można wierzyć, że istnieje coś jeszcze… Coś stałego”.
Tymi słowami Michał Okoński charakteryzuje swoją najnowszą książkę „Stałe fragmenty”, będącą zbiorem felietonów i esejów o piłce nożnej. Powinni ją przeczytać wszyscy kibice, żeby nie patrzeć już bałwochwalczo na swój klub i ulubionego zawodnika oraz docenić przeciwnika, zamiast lżyć go i wygwizdywać bezmyślnie. Tyle że jest to zachęta do lektury dla przekonanych.
Nie przeprowadzałem badań, odnoszę jednak wrażenie, że zdecydowana większość ortodoksyjnych kibiców z wydzielonych dla nich części trybun ma umiarkowany kontakt z jakąkolwiek literaturą. Więc raczej tego nie przeczyta.
Okoński jest dziennikarzem „Tygodnika Powszechnego”. Sam przyznaje, że najlepsze teksty, jakie napisał, nie są wcale o piłce nożnej. Jest jednak autorem bloga „Futbol jest okrutny”, na którym dzieli się odczuciami na temat ukochanego Tottenhamu, zjawiska piłki nożnej, lektur oraz podróży, które kształcą tylko inteligentnych. Cytuje słowa piosenek i przywołuje fragmenty filmów. Bo wszystko może mieć i czasami ma związek ze zjawiskiem, jakim jest piłka. To spojrzenie bliskie mojemu, więc tym bardziej mi się podoba.
Kiedy czyta się ten blog czy „Stałe fragmenty” – tak pełne cytatów, odniesień, przemyśleń – łatwo wpaść w kompleksy. To nie futbol jest okrutny, tylko autor, potrafiący o, zdawałoby się, prostej grze pisać tak, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. A jednocześnie klarownie i zachęcająco, zmuszając do myślenia wykraczającego poza prostokąt boiska. Taka umiejętność może budzić zazdrość innych piszących.