To wszystko powinno mu dać do myślenia, a on się w Krakowie osiedlił. Właściciel Wisły Bogusław Cupiał powinien być szanowany jako ktoś, kto od 18 lat wkłada w klub prywatne pieniądze. Ale też jest to człowiek podejmujący decyzje personalne w klubie pośpiesznie, pod wpływem emocji, dający się wykorzystywać cwaniakom, zatrudniający zbyt często w roli zarządców amatorów i dyletantów, zmylony ich dyplomami wyższych uczelni. W ciągu tych 18 lat niewielu było w Wiśle prawdziwych fachowców, potrafiących pokierować klubem, dogadać się z kolejnymi trenerami, piłkarzami czy kibicami. A jeśli ktoś ma wolę zmian na lepsze, może być pewny, że ktoś inny, kto szybciej biega do Myślenic, przedstawi go w takim świetle, żeby prezes stracił do niego zaufanie.
Wisła już dawno przestała być klubem resortowym MSW, mam jednak wrażenie, że wśród wielu jej kolejnych działaczy i kibiców pozostała mentalność, w której jest miejsce na donos i akcje niemające nic wspólnego z fair play. Niedawno przekonał się o tym prezes Jacek Bednarz, w pewnym sensie także trener Tadeusz Pawłowski i bramkarz Radosław Cierzniak, który za chęć przejścia do Legii został zesłany do drugiej drużyny. Pawłowski dość jasno dał do zrozumienia, że nie zgadza się z taką decyzją władz klubu, więc po trzech meczach stracił pracę.
Smuda jest kolejną ofiarą, bo miał czelność sądzić się z klubem o należne za bezprawne zwolnienie pieniądze, a jeszcze do tego wygrał. Kibice zorganizowali więc akcję, żeby Smudzie odechciało się wracać do Wisły.
Znam takie akcje z innych klubów. Raz organizują je sami kibice, bo albo kogoś nie lubią, albo w ich interesy godzi obecność jakiegoś działacza czy trenera. Kiedy indziej same władze, które chcąc załatwić jakieś swoje sprawy, angażują do tego kibiców. Ci malują hasła stwarzające wrażenie, że taka jest wola ogółu. W ten sposób rządzący stają się zakładnikami kibolstwa, które czuje swoją siłę i ma realny wpływ na niektóre klubowe decyzje. Kto nie z nami, ten przeciw nam. „Bóg wybacza, Wisła (ale także Cracovia, Legia, Lech, Śląsk, Legia) nigdy”. Stąd krok do patologii. Tacy jak „Misiek”, który ma odpowiedników w innych miastach, staje się idolem i wzorem, a kary, z więzieniem włącznie, czynią z nich jeszcze większych bohaterów i kombatantów. Jest jeszcze gorzej niż do niedawna, bo przecież zdaniem polityków prawicy na trybunach stadionów znajduje się zdrowa tkanka narodu i prawdziwi patrioci. Kibice wyklęci.
Nigdy nie przeciwstawiałem Cracovii Wiśle. Znam wielu ludzi kultury i nauki, którzy z różnych powodów kibicowali lub kibicują każdemu z tych klubów. Kibicami Wisły są aktor Jan Nowicki i były dyrektor teatru w Nowej Hucie Jerzy Fedorowicz. Był i Andrzej Sikorowski, który nawet napisał klubowy hymn. Ale kiedy zobaczył, jak zachowują się ci, którzy go śpiewają, przestał przychodzić na stadion. Jerzy Pilch jest chory na Cracovię, podobnie jak Maciej Maleńczuk. Obydwaj mieli wielkich poprzedników. Aktor Gustaw Holoubek, pisarz Józef Hen czy reżyser Janusz Majewski chodzili na Cracovię, ponieważ był to klub inteligencji, a Wisła pobrudziła się milicją, na co zresztą nie miała wpływu.
Coś z tego pozostało, chociaż i w Cracovii są grupy kibicowskie nieprzynoszące jej chwały. Kraków to jedyne miasto w Polsce, gdzie za przywiązanie do jednego klubu można ponieść śmierć z ręki zwolenników drugiego. Noże i maczety są tam powszechnie stosowanym argumentem, „Misiek” ma już swoich następców. Franciszek Smuda niech się cieszy, że mu tylko naubliżali.