Rekomendacja MKOl i wystąpienie Thomasa Bacha rozpaliły emocje po obu stronach. – Pozwalamy wrócić na areny ludziom z kraju, który prowadzi ludobójstwo – mówi „Rz” ukraiński skeletonista Władysław Heraskewycz, który podczas igrzysk w Pekinie jako jedyny sportowiec zademonstrował sprzeciw wobec wojny. – Zakaz startów sportowców, którzy są wojskowymi, to farsa – odpowiada szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC), porucznik tamtejszej armii, Stanisław Pozdniakow.
To burza, której mogliśmy się spodziewać. Władze ruchu olimpijskiego we wtorek zgodziły się na powrót Rosjan i Białorusinów do międzynarodowej rywalizacji – ostateczną decyzję podejmą międzynarodowe federacje – ale nie bezwarunkowo. „Nie” usłyszeli mundurowi oraz ci, którzy otwarcie wspierają wojnę. Nie wystartują w kwalifikacjach olimpijskich także rosyjskie i białoruskie drużyny.
Uchylona furtka
Rosjanie grzmią na łamach swoich mediów. Ukraińcy wywiadów udzielają dziennikarzom z całego świata.
Czytaj więcej
Rosjanie i Białorusini mogą wrócić do sportu, ale nie wszyscy. Decyzje w ich sprawie podejmą federacje. MKOl jedynie otworzył furtkę i umył ręce.
Silny antywojenny przekaz usłyszeliśmy podczas konferencji zorganizowanej przez Heraskewycza. Głos zabrali nie tylko jego rodacy, ale także sportowcy z innych krajów oraz specjaliści od prawa międzynarodowego. Także oni rekomendację MKOl uznali za nieuzasadnioną.