Stefan Szczepłek o awansie Legii Warszawa do Ligi Mistrzów

Awans Legii do Ligi Mistrzów to jeszcze jeden dowód na to, że futbol jest nielogiczny.

Aktualizacja: 24.08.2016 06:58 Publikacja: 23.08.2016 22:37

Stefan Szczepłek o awansie Legii Warszawa do Ligi Mistrzów

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Odbieram nawet sygnały o pretensjach do Legii za ten awans, który rzekomo się jej nie należał. Lepsze od niej drużyny z Łazienkowskiej nie osiągnęły tego poziomu, nie udało się to też innym mistrzom Polski z Krakowa, Poznania, Łodzi, Warszawy, Lubina i Wrocławia. Cóż więc się stało?

Legia popełniła takie same błędy co zwykle i te same, jakich nie ustrzegli się inni mistrzowie Polski, prowadzący krótkowzroczną politykę. Jej sens sprowadza się do jednego: zarobić jak najwięcej i jak najszybciej. Najlepiej zarabia się na sprzedaży piłkarzy. Sprowadzić tanio, wypromować i drożej sprzedać - to jest główny sens działalności polskich klubów, w niektórych ważniejszy od wyników.
Legia oddała latem trzech zawodników z pierwszej jedenastki: Ariela Borysiuka, Artura Jędrzejczyka i Ondreja Dudę. Nie zatrzymywała też na siłę Stanisława Czerczesowa, który zapisał się w historii, jako trener, który wywalczył w jubileuszowym roku klubu tytuł i Puchar Polski.

Czerczesow był na początku dobrze zapowiadającej się drogi, ale zdawał sobie sprawę, że klub potrzebuje wzmocnień, a po sukcesach jemu i jego sztabowi należy się podwyżka. Właściciele Legii mieli inną, oszczędnościową koncepcję i Czerczesow wrócił do Moskwy.

Ryzyko szefów Legii, wynikające z ich oszczędności (a może i niewielkich kompetencji) opłaciło się. Zatrudnili albańskiego trenera z Belgii i dwóch przeciętnych graczy z Waasland-Beveren. Wszyscy nawzajem dopiero się poznają, więc to nie miało prawa się udać.

A jednak. Legia gra słabo w lidze, odpadła z Pucharu Polski, miała jednak mnóstwo szczęścia, trafiając w eliminacjach do Ligi Mistrzów na przeciwników słabszych od siebie i wykorzystała to wszystko, choć gdyby nie Nemanja Nikolić, nie miałby kto strzelać bramek. Portugalia zdobyła tytuł mistrza Europy, wychodząc z trzeciego miejsca w grupie, a Brazylia - mistrz olimpijski, zaczynała turniej w Rio od dwóch bezbramkowych remisów. Taki jest dziś futbol.

Legia irytuje swoją grą, ale kibicuje jej trzy czwarte Warszawy. Nie jest lubiana poza stolicą, na co wpływ mają historyczne zaszłości i strach przed jej kibicami. Prezes Legii, ze swoim infantylnym tatuażem i  reakcjami, bliższymi obyczajom „Żylety” niż gabinetom poważnych biznesmenów, wzbudza uśmiech zażenowania. Ale to on wygrał, stał się bohaterem dzięki kaprysowi fortuny. To zdanie trochę boli, ale trzeba je napisać: biorąc pod uwagę liczbę trofeów Bogusław Leśnodorski jest najskuteczniejszym prezesem w stuletniej historii Legii.

Mam wrażenie, że klub bardziej cieszy się z milionów euro, jakie wpłyną na jego konto, niż z sukcesu sportowego. To niewątpliwie jeszcze umocni Legię na pierwszym miejscu wszelkich krajowych klasyfikacji. Mam nadzieję, że te pieniądze wydane zostaną w taki sposób, aby Legia liczyła się też w Europie.

Cieszy mnie również, że wreszcie na Łazienkowskiej zobaczymy jesienią wielki europejski futbol. Kiedy 21 lat temu Legia pierwszy raz awansowała do Ligi Mistrzów, UEFA nie chciała początkowo słyszeć o grze na zabytkowym Stadionie Wojska Polskiego. Myślano nawet o przeniesieniu meczów do Berlina. Dziś Warszawa ma dwa nowoczesne stadiony, przy których berlińskie mogą się schować. Gdyby jeszcze miała choć jedną dobrą drużynę.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium