Do otwarcia igrzysk pozostało 161 dni. Coraz bliżej jest chwila, w której się przekonamy, czy Chińczycy zadbali o to, by nie było smogu nad Pekinem.
Władze miasta oficjalnie odrzuciły w środę oskarżenia amerykańskiej prasy, która podała, że w Pekinie zamknięto trzy stacje monitorujące zanieczyszczenie w centrum miasta i otworzono dwie inne na obszarach mniej narażonych na pyły i trujące gazy. Wszystko po to, by uśrednione wyniki pomiarów dawały powody do optymizmu.
Rzecznik pekińskiego biura ochrony środowiska Du Shaozhong stwierdził, że jakość powietrza nad stolicą wciąż się poprawia, a kto nie wierzy, może to sprawdzić na stronie internetowej biura (www.bjepb. gov.cn/air2008 – trzeba jednak znać język chiński i hasło dostępu), gdzie podano dane z wszystkich stacji pomiarowych.
Jeśli wierzyć słowom Du Shaozhonga, sportowcy powinni być spokojni: dziesięć lat wysiłków i wydatek 16,8 mld dolarów przyniosły dobre skutki. Mimo ciągłego rozwoju gospodarczego emisja dwutlenku siarki zmniejszyła się o 60,8 proc., tlenku siarki o 39,4 proc., dwutlenku azotu o 10,8 proc. i pyłów o 17,8 proc. Porównania z latami 50. są jeszcze bardziej efektowne.
Jeśli dodać do tego zapowiedź unieruchomienia na czas igrzysk połowy z 3 mln samochodów jeżdżących po Pekinie oraz nadzorowane przez rząd ograniczenie od lipca przemysłowych zanieczyszczeń w stolicy i pięciu prowincjach otaczających miasto, to efekty mogą się okazać widoczne, choć nawet sami Chińczycy twierdzą, że wiele zależy od pogody – po deszczu znacznie lżej złapać oddech.