Budzenie w basenie

Pływacy muszą przed igrzyskami oszukać swoje organizmy podwójnie: przestawić je na chiński czas i finały rozgrywane wbrew tradycji rano, a nie wieczorem. Eksperyment się zaczął, różne chwyty dozwolone

Publikacja: 01.03.2008 02:16

Budzenie w basenie

Foto: Reuters

Każdy pływak z holenderskiej kadry na wyprawę do Pekinu i przedolimpijskie zgrupowanie dostanie specjalny budzik z lampą imitującą światło dzienne i aparat do naświetleń. Już dziś Holendrzy siadają przed lampami przypominającymi futurystyczne ekrany komputerów, by powoli przestawiać swój cykl biologiczny na inne tory.

Podobne gadżety pomagające w przystosowaniu się do zmiany czasu i w magazynowaniu energii mają mieć też m.in. Brytyjczycy i Amerykanie. Sama instrukcja radzenia sobie ze zmianą strefy czasowej, przygotowana dla sportowców przez Amerykański Komitet Olimpijski, liczy 16 stron drobnym drukiem, a dla kadry pływaków tego kraju to będzie tylko punkt wyjścia. Jak mówi Paweł Słomiński, trener Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego: ile pieniędzy, tyle pomysłów. – My nie mamy za sobą wielkiego naukowego zaplecza i dużych środków na badania, więc wszystko w rękach i nogach zawodników. Muszą specjalnie na igrzyska zmienić przyzwyczajenia. Nauczyć się wstawać jeszcze wcześniej i być gotowi do największego wysiłku rano, a nie – jak dotychczas – wieczorami. Na to stawiamy podczas treningów. Zmiana czasu to żaden problem, przerabialiśmy go wiele razy, ale poranne finały to wyzwanie. Nie jestem zachwycony porą ich rozgrywania, uważam to za błąd, choć gdy pływaliśmy rano na niedawnej przedolimpijskiej próbie w Pekinie, wyniki były całkiem dobre – mówi „Rz” trener kadry.

Zgodnie z pływacką tradycją podczas wielkich imprez poranki to czas eliminacji, potem jest przerwa, a wieczorem półfinały i finały. W Pekinie program zawodów będzie postawiony na głowie: eliminacje wieczorami, finały następnego dnia rano.

To oznacza, że polski kibic walkę Otylii o medale będzie oglądał około 3 w nocy. W Pekinie będzie wtedy 10 rano, co też trudno uznać za porę największej oglądalności, ale nie o Europę ani Azję w tej rewolucji chodziło.

Zmianę wymusiła amerykańska NBC, która płaci za transmisje z igrzysk dwa razy więcej niż wszystkie europejskie telewizje razem wzięte. Żeby wydatki się zwróciły, chce mieć w tzw. prime time dwa największe ze swojego punktu widzenia olimpijskie przeboje: pływanie i gimnastykę. Międzynarodowy Komitet Olimpijski na to przystał, do zmiany decyzji nie skłoniły go nawet protesty sportowców, choć pod listem otwartym krytykującym nowy olimpijski rozkład jazdy podpisały się takie gwiazdy pływania, jak Francuzka Laure Manaudou, Roland Schoeman z RPA czy Japończyk Kosuke Kitajima.

– To było trochę niesmaczne, po MKOl spodziewałem się choćby próby obrony tradycji, a nie sprzedawania jej za dolary z NBC, ale co zrobić – komentuje Słomiński.

Zmiana godziny finałów tylko pozornie jest mało znacząca. Organizm sportowca najlepiej funkcjonuje późnym popołudniem, wtedy hormony wspomagające wysiłek są wydzielane w większych ilościach. Do tego większość pływaków startujących w Pekinie zmieni na czas igrzysk zachodnią strefę czasową na wschodnią, co jest zawsze bardziej kłopotliwe dla organizmu niż podróż w przeciwnym kierunku. Skutek przesunięcia czasowego to m.in. zaburzenia koordynacji ruchów. Zwłaszcza w upale, wilgotnym i zanieczyszczonym powietrzu, a takie właśnie będzie w Pekinie. Dlatego większość ekip pływackich przyjedzie za pięć dwunasta; przygotowywać się będą tam, gdzie powietrze jest dużo czystsze, a różnica czasu w porównaniu z miastami igrzysk niewielka: w Japonii, Korei. Takie plany mają Francuzi, Niemcy, Anglicy, Amerykanie, Holendrzy. Polacy również: nasza kadra ostatnie przedolimpijskie zgrupowanie będzie miała w japońskiej Toyamie, wyjedzie z niej do Pekinu trzy dni przed igrzyskami. Najbogatsze ekipy będą miały dodatkowe wspomaganie. Wspominane wyżej lampy Holendrów pomagają wyregulować zegar biologiczny, dzięki nim rano szybciej zmniejsza się poziom melatoniny, hormonu działającego nasennie. Mniej melatoniny to więcej energii. Naświetlanie podnosi też poziom kortyzolu, co przyspiesza przemianę materii i zwiększa transport tlenu – krótko mówiąc, steruje organizmem tak, by dał sportowcowi to, czego mu najbardziej potrzeba.

– Naukowe uzasadnienie tych zabiegów wygląda sensownie, choć myślę, że to bardziej chwyt psychologiczny – mówi Paweł Słomiński. – Inna sprawa, że holenderska szkoła pływania stoi sprinterami, a w tej konkurencji rzeczywiście potrzebna jest tygrysia dynamika, kumulacja energii. Średniodystansowcy, jak nasza Otylia, nie potrzebują aż tak mocnego strzału energii, nie mówiąc o Mateuszu Sawrymowiczu, który pływa na 1500 m. Ale pomysłom konkurentów się przyjrzymy, może i nam się przydadzą.

Oficjalna strona igrzysk olimpijskich w Pekinie en.beijing2008.cn

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?