Był idolem i gwiazdą tamtych czasów. Startował w bardzo popularnych wtedy turniejach rycerskich i jeśli wierzyć kronikarzom, nigdy nie poniósł porażki. Dwa najbardziej efektowne sukcesy odniósł za granicą: jeden w Budzie, gdy towarzyszył Władysławowi Jagielle podczas zjazdu monarchów, drugi w Perpignan, gdzie pokonał słynącego z ogromnej siły księcia Jana, syna króla Aragonii.
Turnieje rycerskie były w średniowieczu takim samym sportem jak dziś rywalizacja tenisistów. Ktoś, kto bardzo dobrze władał różnymi odmianami broni, mógł na tym całkiem nieźle zarobić. Organizatorami imprez byli zazwyczaj władcy kraju lub prowincji, którzy nie szczędzili grosza zwycięzcom. Na dodatek całe wyposażenie pokonanego przechodziło na własność triumfatora. Nic dziwnego, że Zawisza pod koniec rycerskiej kariery był człowiekiem zamożnym, posiadaczem 31 wsi i trzech zamków.
Nasz wirtuoz kopii i miecza wyróżniał się tym, co cechuje najwybitniejszych sportowców: niezawodnością. W ten właśnie sposób należy rozumieć powiedzenie "polegaj jak na Zawiszy". W czasach nowożytnego sportu niewielu mieliśmy czempionów, którym można by tę cechę przypisać. Przed wojną – z całym szacunkiem dla Jadwigi Jędrzejowskiej, Janusza Kusocińskiego czy Henryka Chmielewskiego – ani jednego. Po wojnie zaledwie kilku. Przede wszystkim bokserów Zygmunta Chychłę, Zbigniewa Pietrzykowskiego i Jerzego Kuleja, także lekkoatletów Józefa Szmidta i Irenę Szewińską, a ostatnio skoczka narciarskiego Adama Małysza.
Obecnie niezawodnych brak. Największe szanse dołączenia do wymienionego wyżej wąskiego grona ma Justyna Kowalczyk. Odnosi coraz więcej zwycięstw, zapewne okaże się najlepsza w najbliższym plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Jest w trudniejszej sytuacji niż Małysz, bo jednak w biegach narciarskich są rozmaite specjalności: styl dowolny i klasyczny, długie dystanse i sprinty. Panna Justyna ma też gorzej niż Zawisza Czarny, bo dziś triumfatorzy nie przejmują na własność wyposażenia pokonanych rywali. Zysk zresztą byłby z tego niewielki: ot, trochę smarów i kilka par nart od Aino-Kaisy Saarinen czy Petry Majdić. Ale może przy okazji trafiłby się jakiś ciepły kombinezonik, o którym jeszcze niedawno marzyła biegaczka z Kasiny Wielkiej.
[ramka] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/66717,415392_Andrzej_Fafara__Polegaj_jak_na_Justynie.html]Skomentuj[/link] [/b][/ramka]