Spacer po czerwonym dywanie

Scenariusz co roku w styczniu jest ten sam: najlepsi tenisiści świata skarżą się na australijski upał i zachowują tak, jakby w Melbourne wraz z nowym rokiem zaczynali nowe życie

Aktualizacja: 11.01.2013 13:11 Publikacja: 11.01.2013 13:03

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Ale na razie tylko Agnieszka Radwańska może powiedzieć, że jest ono spacerem po czerwonym dywanie. Dwa turnieje, dwa zwycięstwa, ani jednego straconego seta i przede wszystkim - żadnych grymasów, gestów zniecierpliwienia i plastrów pomagających oszukać ból.

Finałowy mecz z Dominiką Cibulkovą wyglądał jak trening, podczas którego jedna gra, a druga najpierw biega, a potem płacze. Ale trzeba pamiętać, że tenisowy rok tak naprawdę zaczyna się nie w Auckland czy Sydney, tylko w poniedziałek w Melbourne wraz z wielkoszlemowym Australian Open.

Jeśli tam pójdzie źle, dotychczasowe zwycięstwa zostawią ślad jedynie na bankowym koncie i w statystykach WTA, bo Radwańska jest już gwiazdą, od której oczekujemy więcej. Do ubiegłego roku w Wielkich Szlemach barierą dla panny Agnieszki były ćwierćfinały, teraz po jej historycznym dla polskiego tenisa finale Wimbledonu, możemy mieć już bardziej śmiałe marzenia, ze zwycięstwami włącznie. Czy jest to realne?

By na to pytanie odpowiedzieć, trzeba poczekać na pierwsze starcia z zawodniczkami wyprzedzającymi Polkę w rankingu WTA - Wiktorią Azarenką, Marią Szarapową i Sereną Williams. Z Rosjanką spotkanie jest możliwe dopiero w półfinale w Melbourne, z jedną z dwóch pozostałych - tylko w finale.

Agnieszka Radwańska ma za sobą sportowo bardzo udany rok, natomiast wizerunkowo w oczach polskich kibiców sporo straciła podczas igrzysk olimpijskich. Nie dlatego, że przegrała, tylko z powodu tego co mówiła po porażkach. Jest znakomita okazja, by tę fosę zasypać już teraz, w słońcu Australii.

W Melbourne reprezentacja Polski jest w tym roku mocarstwowa. Oprócz Agnieszki rozstawieni są też jej siostra Urszula oraz Jerzy Janowicz. Ten ostatni po fantastycznym turnieju w Paryżu musi udowodnić, że to nie był sukces ponad stan, że naprawdę umie grać tak dobrze nie tylko wtedy, gdy na jego rakietę spływają łaski wszystkich tenisowych bogów, bo zawsze spływać nie będą.

Są jeszcze grający w turnieju głównym bez eliminacji Łukasz Kubot - lubiany przez estetów za ginący ofensywny styl - oraz debliści i deblistki. Czekają nas dwa tygodnie nocnego czuwania przed telewizorem, przy tenisowych emocjach, o których kilka lat temu nawet nie ośmielaliśmy się pomyśleć.

Mirosław Żukowski:Radwańska wygra Australian Open?

Ale na razie tylko Agnieszka Radwańska może powiedzieć, że jest ono spacerem po czerwonym dywanie. Dwa turnieje, dwa zwycięstwa, ani jednego straconego seta i przede wszystkim - żadnych grymasów, gestów zniecierpliwienia i plastrów pomagających oszukać ból.

Finałowy mecz z Dominiką Cibulkovą wyglądał jak trening, podczas którego jedna gra, a druga najpierw biega, a potem płacze. Ale trzeba pamiętać, że tenisowy rok tak naprawdę zaczyna się nie w Auckland czy Sydney, tylko w poniedziałek w Melbourne wraz z wielkoszlemowym Australian Open.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?