Kiedyś Australijczycy we wszystkim byli pierwsi

Bohdan Tomaszewski, legenda dziennikarstwa sportowego, wybitny znawca tenisa

Publikacja: 11.01.2013 22:31

Kiedyś Australijczycy we wszystkim byli pierwsi

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Czy nadchodzący Wielki Szlem w Melbourne to dla pana obietnica ciekawych wydarzeń?

Bohdan Tomaszewski: Są co najmniej dwa powody, by śledzić go z dużym zainteresowaniem. Pierwszy to oczywiście udział Polek i Polaków, z których Agnieszka Radwańska jest dziś, moim zdaniem, jedną z czołowych kandydatek do zwycięstwa. Drugi – turniej męski, choć niby ma mocnego faworyta, czyli Novaka Djokovicia, to zgodnie z tradycją szykuje niespodzianki. Tam teoria nie zawsze jest  zgodna z praktyką.

Ostatnie sukcesy Radwańskiej zrobiły na panu wrażenie...

Pomijając fakt, że pikantny wynik 6:0, 6:0 w finale turnieju to dość osobliwa sprawa, muszę potwierdzić, że Agnieszka znacznie poprawiła serwis, który tylko pozornie wygląda na łatwy. Coraz lepiej odbija także trudne piłki, doskonale biega, jest, jak mówiłem niegdyś, elastyczną ścianą. No i nie psuje łatwych piłek, to podstawa potęgi i skuteczności jej tenisa.

A jak pan widzi australijskie szanse Jerzego Janowicza?

Wie pan, Polacy w Australian Open przed wojną nigdy nie grali i aż się prosi, by odrobili wreszcie te straty. Uważam jednak, że dla Janowicza sukcesem będzie każdy wygrany mecz. To młody tenisista. Mimo pierwszych sukcesów dopiero wchodzi w ten świat, dopiero się uczy, jak mierzyć się z australijskimi upałami, wiatrami i tym wszystkim, co tworzy Wielki Szlem w Melbourne.

Oglądał pan na żywo Australian Open?

Tak, ale niestety tylko raz. Zostałem w Australii dłużej po igrzyskach w Melbourne i zobaczyłem turniej w styczniu 1957 roku, na trawiastych kortach Kooyong.

I podobał się panu styl gry?

Byłem wręcz zakochany w tenisie australijskim. Był przecież czas, że oni byli we wszystkim pierwsi, wprowadzali nowinki, takie jak oburęczny bekhend stosowany przez Johna Bromwicha i Vivian McGrath albo przerzucanie rakiety z ręki do ręki. Mieli legendarnych mistrzów takich jak Ken Rosewall. Stanowili osobną kategorię w światowym tenisie. Pozostaje smutną tajemnicą, jak w kraju o takiej tradycji tenis nie może nawiązać do wielkich czasów. Nawet Lleyton Hewitt to już tylko strony starego albumu. Tęsknię do chwil, gdy znów będą wygrywać.

Jak pan skomentuje fakt, że mistrz i mistrzyni Australian Open 2013 dostaną, oprócz innych splendorów, równowartość prawie 8 mln złotych nagrody?

Ta kwota budzi zamieszanie w głowie. Z jednej strony oczywisty podziw, jak każde wielkie bogactwo, z drugiej powoduje pewien niesmak i smutną konstatację, że pieniądze już naprawdę niepodzielnie rządzą sportem.

Czy nadchodzący Wielki Szlem w Melbourne to dla pana obietnica ciekawych wydarzeń?

Bohdan Tomaszewski: Są co najmniej dwa powody, by śledzić go z dużym zainteresowaniem. Pierwszy to oczywiście udział Polek i Polaków, z których Agnieszka Radwańska jest dziś, moim zdaniem, jedną z czołowych kandydatek do zwycięstwa. Drugi – turniej męski, choć niby ma mocnego faworyta, czyli Novaka Djokovicia, to zgodnie z tradycją szykuje niespodzianki. Tam teoria nie zawsze jest  zgodna z praktyką.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego