– O stokroć wolałbym być posłem. Pewnie, że się nie cieszę z przegranych wyborów – wyznaje Artur Zawisza z Prawicy Rzeczypospolitej. – Mówię o względach politycznych, nie zawodowych – zastrzega. Zawisza podobnie jak inni, którzy przez najbliższe lata nie zasiądą w poselskiej ławie, robi dobrą minę. Zapewnia, że pozasejmowa rzeczywistość nie jest zła.
Spośród 460 posłów, którzy zasiadali w Sejmie mijającej kadencji, w nowym parlamencie nie znajdzie się 173. Oprócz mandatu tracą: miesięczne wynagrodzenie, które średnio wynosi około 10 tys. zł, darmowe przejazdy koleją i przeloty samolotami na terenie Polski, możliwość odliczenia telefonów i rachunków na paliwo samochodowe. A przede wszystkim, co jest szczególnie ważne w przypadku trzech posłów, tracą również immunitet.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że wkrótce prokuratura postawi zarzuty: Andrzejowi Lepperowi z Samoobrony (sprawa dotyczy seksafery), Małgorzacie Ostrowskiej z SLD (podejrzana o wzięcie łapówki) i Tomaszowi Szczypińskiemu z PO (podejrzany o wzięcie łapówki). Ale nie tylko posłowie stracili pracę. Dotyczy to także pracowników ich biur, często – jak w przypadku Samoobrony – członków ich rodzin i bliskich znajomych. Widmo bezrobocia zajrzało więc w oczy wielu osobom. Trudno policzyć, ilu.
Z ogromnymi obawami w przyszłość patrzą byli posłowie Samoobrony. Oficjalnie wykazują urzędowy optymizm, ale na boku przyznają, że już wiedzą, że nie będzie im łatwo znaleźć nowe zajęcie.
– To jest główna przeszkoda... – mówi poseł Krzysztof Sikora, jeden z najbliższych współpracowników Andrzeja Leppera, i pokazuje na wpięty w klapę marynarki znaczek Samoobrony. Przynależność do tej partii nie jest dobrą rekomendacją dla poszukujących pracy.