To reakcja na słowa prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotra Nurowskiego, który powiedział: „Manifestujący swoje przekonania polityczne podczas igrzysk muszą się liczyć z dyskwalifikacją”.
„W wypowiedzi pana prezesa odnajduję niedopuszczalną próbę zamknięcia ust polskim sportowcom, na wypadek jeśli chcieliby zamanifestować swą solidarność z ludźmi, których podstawowe prawa są w drastyczny sposób łamane” – pisze w swym oświadczeniu Kochanowski.
Prezes Nurowski, zapytany przez „Rz”, ripostuje: – Nigdy nie powiedziałem, że będę karał naszych zawodników. Nie muszą się bać, to nieporozumienie. Zresztą nie mam takich uprawnień. Karać może tylko Komitet Wykonawczy MKOl. Ja będę co najwyżej ich bronił. Polskim sportowcom dajemy wolną`rękę, nie będziemy nikomu kneblować ust. Jeśli będą chcieli zbojkotować ceremonię otwarcia igrzysk, nie będziemy ingerować. Jeśli podczas konferencji prasowych zechcą odpowiadać na pytania dotyczące drażliwych tematów, to ich sprawa. Ale moim zadaniem było lojalnie ich uprzedzić, jakie są konsekwencje naruszenia przepisu art. 53 Karty olimpijskiej, który stanowi, że na terenach olimpijskich nie są dozwolone żadne manifestacje i kampanie propagandowe o charakterze politycznym, religijnym lub rasowym. I to zrobiłem.
Jednak zdaniem Janusza Kochanowskiego „jest oczywiste, że przepis ten nie odnosi się do manifestowania przywiązania do uniwersalnej idei ochrony praw człowieka i pamięci o historii”.
„Jestem szczerze zażenowany, że muszę o tym przypominać osobie stojącej na czele polskiego ruchu olimpijskiego” – kończy rzecznik.