W porównaniu z pomyłkami innych sędziów błędy Howarda Webba rzeczywiście wydają się błahe. Jednak nominacja dla niego mimo wszystko jest znacząca, chociaż Hiszpanie są pewni pierwszego miejsca w grupie, a Grecy już odpadli.
Sędzia, na którego polscy kibice urządzili nagonkę podobną do tej, jakiej kiedyś doświadczyli Urs Meier i Anders Frisk, dostał za mecz Austria – Polska rozgrzeszenie od komisji sędziowskiej UEFA.
Wprawdzie nawet faulowany przez Mariusza Lewandowskiego Sebastian Prödl przyznał, że w takich sytuacjach rzutów karnych zwykle się nie dyktuje, a spalony przy golu Rogera był bezdyskusyjny, ale rzecznik UEFA Robert Faulkner wziął wczoraj sędziego w obronę. – Podjął odważne decyzje, ma nasze poparcie, nominacja zamyka dyskusję.
Sam Howard Webb też uważa, że miał rację. – Podjąłem decyzję, jaką wtedy uznałem za słuszną. Mam nadzieję, że kibice za jakiś czas przyznają mi rację – powiedział. Przyznał jednocześnie, że popełnił błąd, uznając gola zdobytego przez Polaków. Webb nie zdawał sobie sprawy ze słów polskiego premiera i z burzy, jaka rozpętała się wśród polskich kibiców.
Innych arbitrów obronić będzie trudniej, trzech najbardziej krytykowanych nie ma w obsadzie sędziowskiej sześciu ostatnich meczów grupowych. Holender Peter Vink źle prowadził spotkanie Hiszpanów ze Szwedami, Norweg Tom Hennig Övrebo sam uderzył się w piersi za to, że razem z asystentem popełnił błąd, nie uznając z powodu rzekomego spalonego bramki, którą Luca Toni strzelił Rumunom. Trzeci na czarnej liście jest Niemiec Herbert Fandel. Jego po meczu Holandia – Francja trener Raymond Domenech wysyłał do sklepu po okulary. Dzięki nim, zdaniem trenera, zobaczyłby, jak przy stanie 1:0 dla Holendrów Andre Ooijer blokuje ręką strzał Thierry Henry’ego.