W finale ani przez chwilę nie była pani blisko medalu. Czy ten wyścig mógł się skończyć inaczej?
Otylia Jędrzejczak:
Chinki były ewidentnie poza zasięgiem. Brązowy medal wydawał się wcześniej na wyciągnięcie ręki, ale chyba tak nie było. Nie tutaj. Taki jest sport. Jest wielu pływaków, którzy marzyli o medalu a popełnili w Pekinie błędy i wyjadą bez niczego.
Jakie były pani błędy w finale?
Chyba w ogóle nie powinnam go popłynąć. Takie miałam przeczucie, że skończy się czwartym miejscem. Schrzaniłam pierwszą część dystansu, nie powinnam pozwolić im uciec tak daleko. Wiedziałam, że rywalki zaczną szybko i muszę być w połowie długości ciała Jessiki, a nagle zobaczyłam, że ona mi odpłynęła. Niepotrzebnie zwiększyłam w finale częstotliwością ruchów. Gdy płynęłam z mniejszą, w eliminacjach i półfinale, czułam się lepiej. To czterolecie było dla mnie bardzo trudne. Inni przepracowali je całe, u mnie może uzbierałoby się dwa lata. Tutaj dałam z siebie wszystko, to jedyny powód do zadowolenia. Teraz zrobię sobie chwilę przerwy i przyjdzie pora wybrać: w jedną stronę albo drugą.