Lisewski kończył swoje blisko 30-letnie rządy w milczeniu i z poczuciem zdrady. Porażki w pierwszej turze wyborów zupełnie się nie spodziewał. Po ogłoszeniu wyników wyszedł z sali i już nie wrócił, odmawiał komentarzy.
To była klęska – nie tylko Lisewskiego, ale też systemu władzy, który stworzył. Przez następne lata twarzą dyscypliny, która dała nam 22 olimpijskie medale, będzie Jacek Bierkowski. Najbardziej szanowany działacz z Polski w świecie szermierki, członek Komisji Technicznej Międzynarodowej Federacji Szermierczej.
Jeszcze kilka dni przed wyborami Lisewski zapewniał, że wygra. Ale w sobotę działacze postawili na zmianę. Wiedzieli, że związek, dla którego budżetowa dotacja jest wszystkim, nie może funkcjonować, mając przeciw sobie ministra sportu.
Od igrzysk w Pekinie związek szermierczy stał się symbolem zapaści polskiego sportu. Nie pomógł nawet srebrny medal zdobyty przez drużynę szpadzistów, bo i oni za przykładem florecistki Sylwiii Gruchały zaczęli opowiadać o ciemnej stronie związku. O konfliktach, pijaństwie prezesa i innych działaczy, organizacyjnym bezwładzie.
Zarządzona w październiku ministerialna kontrola w PZS wykazała szereg uchybień, ale minister Drzewiecki nie spieszył się z wprowadzaniem kuratora. Czekał na wynik wyborów, licząc na instynkt samozachowawczy działaczy.