Dla petentów udających się codziennie do siedziby władz samorządowych jest to oczywiście informacja, bez której żyć nie mogą, choć nie brak głosów, że w czasach kryzysu bardziej praktyczny byłby licznik pokazujący, ile zostało do pierwszego. Jeśli ktoś będzie czytał ten tekst w środę, powiedzmy kwadrans po dziesiątej, niech wie, że od pierwszego gwizdka w piłkarskich mistrzostwach Europy dzieli go 1179 dni 5 godzin i 45 minut.
Na wieść o tym człowiekowi od razu raźniej się robi na duszy, bo to przecież szmat czasu. Można przez te 1000 dni z okładem to i owo zbudować, pod warunkiem że nie stosuje się metody wdrażanej obecnie w Poznaniu. Metoda jest genialna w swojej prostocie, ale wymaga niestety więcej czasu. Polega ona na tym, że gdy coś się źle wybuduje, należy to natychmiast zburzyć i wybudować od nowa. Wymienione czynności trzeba powtarzać dopóty, dopóki wygląd i parametry obiektu nie będą zgodne z projektem.
W Poznaniu powstała trybuna stadionu, która miała się zejść z drugą trybuną, ale się nie zeszła. No to trybuna została zburzona i teraz będzie budowana ponownie. Traf chciał, że akurat w trakcie burzenia wizytował stolicę Wielkopolski sekretarz generalny UEFA David Taylor. Był trochę zaskoczony, ale gdy mu wytłumaczono, że oto jest naocznym świadkiem przełomu w budownictwie, uspokoił się i już do końca pobytu chwalił Polskę za postęp robót oraz innowacyjność.
Zwolennicy nowatorskiej metody SBB (szukaj, buduj, burz) nie mają wątpliwości, że idą właściwą drogą. – Gdy powstawała druga trybuna, nikt nie wiedział, jak będą wyglądały obie trybuny boczne. Trzeba było sobie odpowiedzieć na pytanie, czy robimy stadion funkcjonalny kosztem rozwalenia tego fragmentu, czy mniej funkcjonalny, nie rozbierając nic – miażdżył malkontentów argumentami prezes spółki Poznań Euro 2012 Ryszard Dembiński.
Do metody stosowanej w Poznaniu odniósł się też minister sportu Mirosław Drzewiecki. On jednak nie wdawał się w fachowe niuanse, ale podszedł do sprawy po ludzku: – Gdy coś się robi po raz pierwszy, mogą się zdarzyć podobne sytuacje – stwierdził w TVN 24.