Dobre, bo polskie

Po 15 latach spędzonych na stanowisku komentatora telewizyjnego zaczynam się zachowywać jak łowca tenisowych talentów.

Aktualizacja: 04.05.2009 18:42 Publikacja: 04.05.2009 18:35

[b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/05/04/stopa-dobre-bo-polskie/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Czasem podczas relacji w Eurosporcie przeżywam chwile olśnienia. W roku 1999 w meczu drugiej rundy Roland Garros rywalką znanej już wtedy Amerykanki Lindsay Davenport była niewysoka, szczupła kwalifikantka z Belgii. Nazywała się Justine Henin. Po szalonej walce przegrała w trzech setach, ale dla mnie było oczywiste, że ujrzałem w akcji kogoś nadzwyczajnego. Jesienią 2004 roku w halowym turnieju w Zurychu naprzeciw Venus Williams stanęła nieznana Serbka Ana Ivanović. Też się najpierw przebijała przez eliminacje, ale z gwiazdą zza oceanu grała tak, że serce rosło.

Parę dni temu w Stuttgarcie znów przeżyłem ten sam dreszcz emocji, jaki towarzyszy niezwykłemu odkryciu. Akurat nie było mowy o zaskoczeniu, bo 19-letnia Sabine Lisicki już wcześniej dała znać o swoich niepospolitych umiejętnościach. Wygrała turniej WTA w Charleston, potem znakomicie się spisywała w Pucharze Federacji. Podczas zaciętej walki o ćwierćfinał z Serbką Jeleną Janković silna fizycznie Niemka pokazała tenis na miarę XXI wieku. Jej podstawowe atuty to bardzo urozmaicony, ostry serwis, rzadko w tak młodym wieku spotykana umiejętność kończenia długich wymian oraz fantazja na korcie. Lisicki uwielbia atak i potrafi ofensywny styl narzucić najlepszej nawet rywalce, ale niebezpieczna jest przede wszystkim ze względu na wszechstronność i urozmaiconą grę.

Tym, co najbardziej nuży w kobiecym tenisie ostatnich lat, jest monotonia taktyczna. Liczące się dziś zawodniczki imponują przygotowaniem ogólnym, ale grają z reguły pasywnie, w sposób kunktatorski, licząc wyłącznie na błąd przeciwniczki. Rzadkością są próby prowadzenia wymian na własnych warunkach.

Sabine Lisicki idzie pod prąd ogólnym tendencjom. Gdy okrzepnie, a żaden opiekun nie zdoła jej namówić na grę bardziej bezpieczną, Niemcy będą mieli zawodniczkę ścisłej światowej czołówki. Na korcie ziemnym w Stuttgarcie Lisicki przegrała z Janković, ponieważ w trzecim secie zabrakło jej kondycji i doświadczenia.

Za dwa tygodnie na kortach warszawskiej Legii przy Myśliwieckiej zobaczymy 19-latkę z Berlina. Podczas turnieju WTA Warsaw Open szykuje się parada naszych reprezentantek, ale i przegląd zawodniczek, które choć przyjadą z zagranicy, nie będą miały problemów z porozumiewaniem się po polsku. Dunka Wozniacki, Kanadyjka Wozniak czy Niemka Lisicki korzenie mają, jak wiadomo, w naszym kraju. Hasło: „Dobre, bo polskie!”, najwyraźniej zaczyna obowiązywać i na kortach.

[b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/05/04/stopa-dobre-bo-polskie/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Czasem podczas relacji w Eurosporcie przeżywam chwile olśnienia. W roku 1999 w meczu drugiej rundy Roland Garros rywalką znanej już wtedy Amerykanki Lindsay Davenport była niewysoka, szczupła kwalifikantka z Belgii. Nazywała się Justine Henin. Po szalonej walce przegrała w trzech setach, ale dla mnie było oczywiste, że ujrzałem w akcji kogoś nadzwyczajnego. Jesienią 2004 roku w halowym turnieju w Zurychu naprzeciw Venus Williams stanęła nieznana Serbka Ana Ivanović. Też się najpierw przebijała przez eliminacje, ale z gwiazdą zza oceanu grała tak, że serce rosło.

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta