To prawdziwa tortura dla opon, które stygną w błyskawicznym tempie i nie pozwalają na uzyskiwanie dobrych czasów.
Kłopoty z utrzymywaniem temperatury ogumienia to jeden z podstawowych problemów BMW Sauber. Wielokrotnie w tym sezonie Robert Kubica i Nick Heidfeld narzekali na zbyt szybko stygnące ogumienie, a przy mroźnej jak na standardy Formuły 1 pogodzie w Niemczech sytuacja jest jeszcze gorsza. Duet BMW Sauber zakończył piątkowe przygotowania w drugiej dziesiątce. W obu sesjach Kubica był wolniejszy od kolegi z zespołu, dwukrotnie plasując się na 14. pozycji. Wygląda na to, że nawet kolejne poprawki w biało-granatowych wyścigówkach nie przynoszą spodziewanej poprawy rezultatów. Nowa podłoga wraz z dyfuzorem i zmienione tylne zawieszenie nie pozwoliły na awans do pierwszej dziesiątki. W sobotnim treningu sprawdzone zostanie jeszcze nowe przednie skrzydło, bo za sprawą wyjątkowo kapryśnej pogody i przeszkadzającej kierowcom mżawki nie udało się w piątek wykonać całego zaplanowanego programu testów.
– Trudno zrozumieć, co działo się podczas drugiego treningu – skarżył się Heidfeld, który przed laty na wzgórzach wokół Nürburgringu zjeżdżał zimą na sankach, a latem uczył się jeździć na rowerze. – Udało mi się uzyskać dobry czas na miękkich oponach i podczas kolejnego wyjazdu spodziewałem się poprawy. Nie byłem jednak tak szybki, choć warunki na torze były lepsze. To dziwne i musimy to przeanalizować.
Najlepiej do zaskakujących warunków atmosferycznych przygotował się zespół Toyoty, mający bazę w pobliskiej Kolonii. W przerwach między jazdami po torze Jarno Trulli, Timo Glock oraz inni członkowie ekipy paradowali po torze w ciepłych wełnianych czapkach, chroniących przed chłodem i silnym wiatrem, hulającym pomiędzy lesistymi wzgórzami Eifel.
Dobre czasy uzyskiwali faworyci, czyli kierowcy Red Bulla i Brawna. W drugiej sesji pogodził ich jednak Lewis Hamilton – ale urzędujący mistrz świata prawdopodobnie miał sporo mniej paliwa w baku swojego McLarena i tylko lżejszy samochód pozwolił mu uzyskać najlepszy czas dnia. Anglik uzyskiwał świetne czasy w trzecim sektorze, gdzie kierowcy muszą pokonać dość ciasną szykanę NGK. Idealny przejazd tego fragmentu toru wymaga najechania na wystające ponad jezdnię biało-czerwone krawężniki, a zawieszenie w samochodach McLaren idealnie nadaje się do takich ewolucji. Inne samochody muszą jeździć bardziej „na okrągło”, bo wyskok na krawężniku powoduje zbyt dużą utratę stabilności.