[b]Rz: Po igrzyskach w Pekinie zrezygnował pan z gry w reprezentacji Polski, by wrócić do niej po dwóch latach. Brakowało kolegów?[/b]
Grzegorz Tkaczyk: Zrezygnowałem z różnych względów. Przede wszystkim zdrowotnych – miałem problemy z kolanami, przeszedłem dwie operacje i bardzo dużo czasu zajęło mi dochodzenie do sprawności. Urodził mi się syn, chciałem więc więcej czasu spędzać z rodziną, bo przecież ciągle byłem w rozjazdach. Teraz jestem już zdrowy, nie muszę się martwić, że kiedy podskoczę i spadnę na ziemię, to już się nie podniosę. A żona zobaczyła, jak mi brakuje reprezentacji i że najwyższa pora wysłać mnie znowu w świat. Tęskniłem za tymi chłopakami.
[b]Wiele w reprezentacji się przez ten czas nie zmieniło, ciągle te same twarze.[/b]
Teraz magnesem są igrzyska w Londynie. Posmakowaliśmy tej imprezy w Pekinie, ale nie przywieźliśmy medalu. Pora się zrewanżować. Pojawiają się nowi gracze, inni, jak Bartek Jaszka, bardzo dojrzeli podczas mojej nieobecności i stali się kluczowymi zawodnikami drużyny. To, że nie ma rewolucji w składzie, to nasza siła. Znamy się, wiemy, co kto potrafi.
[b]I wszyscy się bardzo lubicie. To siła marketingowa tej drużyny?[/b]