Jeśli idzie o nadzieje związane z 22-letnią Aravane Rezai, to nie wzięły się one z fal Sekwany. Niewysoka, za to obdarzona morderczym uderzeniem tenisistka z St. Etienne pod koniec ubiegłego roku osiągnęła miejsce nr 15 w rankingu WTA. Przede wszystkim jednak wygrała ważny turniej w Madrycie, gdzie pokonała Justine Henin, Jelenę Janković i w finale Venus Williams. Na trawie wygrała też z Karoliną Woźniacką.
Z Australian Open Aravane pożegnała się jednak w zagadkowych okolicznościach. Szybko przegrała singla, z debla zrezygnowała i po cichu opuściła miasto. Jej sąsiadka z hotelowego pokoju Virginie Razzano powtarzała, że koleżanka ma poważne kłopoty. Rezai zrezygnowała z reprezentacji Francji i meczu Pucharu Federacji przeciwko Rosji, wysłała też komunikat, że nie zagra w kilku turniejach, m.in. w Paryżu. Oliwy do ognia dolał komunikat WTA Tour. Informował, że ktoś z rodziny tenisistki dostał karę zakazu obecności na turniejach. Jako przyczynę podano „poważne naruszenie względów bezpieczeństwa”.
Jeśli wierzyć prasie bulwarowej, kolejny raz dał o sobie znać ognisty temperament irańskich emigrantów, którzy osiedlili się we Francji. Tym razem w roli głównej wystąpił ponoć tata Arsalan, z zawodu mechanik samochodowy.
Nie spodobał mu się chłopak tenisistki, więc po krótkiej wymianie zdań doszło do bicia córki po twarzy. Znaleźli się świadkowie tego zdarzenia, była też interwencja australijskich służb porządkowych. Sytuację pogorszyło to, że podobne incydenty prowokowali w przeszłości albo ojciec, albo brat tenisistki, występujący w roli coachów.
Kiedy się patrzy na historię światowego tenisa, łatwo dostrzec, jak wielkie bywa poświęcenie rodziców gotowych sprzedać ostatnią koszulę, by dziecko mogło osiągnąć wyśniony cel.