Legendą nie będę

Trenerzy do mediów przyjmują pozy, z piłkarzami zawsze mówią szczerze - mówi Michał Żewłakow przed ostatnim meczem w reprezentacji Polski

Publikacja: 28.03.2011 20:36

Michał Żewłakow

Michał Żewłakow

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Dlaczego kończy pan grę dla reprezentacji Polski?

Uważam, że nie jestem już w kadrze mile widziany, żeby nie powiedzieć – zbędny. Franciszek Smuda wyraził swoje zdanie o mnie i nie chcę mu się naprzykrzać. Z Atenami jestem związany sentymentalnie, grałem tu cztery lata, odnosiłem największe sukcesy klubowe. A reprezentacja wchodzi w taki okres, że nie ma już miejsca na folklor i pożegnania. Nie zrobiłem dla kadry tak wiele, żeby wymyślać jakieś hurawiwaty. Ostatni rok przed Euro 2012 drużyna musi się skoncentrować na cementowaniu składu, niech grają ci, których Smuda widzi w kadrze na turniej.

Rok temu był pan kapitanem tej drużyny i też miał grać na Euro...

Moje pożegnanie z kadrą odbyło się w takiej formie, że nie było żadnej polemiki. Trener podjął decyzję, ja później w klubie też nie błyszczałem formą i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazały mi, że powinienem dać sobie spokój. To prawda – wierzyłem, że Smuda do mnie zadzwoni choćby po to, by osobiście obwieścić mi swoją decyzję. Później doszły mnie słuchy, że PZPN chce zorganizować mi mecz pożegnalny. Ten Pireus spadł z nieba, bo i ja będę zadowolony, i oni nie będą się ze mną dłużej męczyć.

Konflikt ze Smudą to chyba jedyna taka sytuacja w pana karierze?

Z żadnym z selekcjonerów nie miałem problemów. Grę w reprezentacji dzielę na rozdziały, tytuł każdego to nazwisko trenera. Wójcik, u którego debiutowałem, być może nawet nie pamięta, że to u niego zacząłem, bo przed wylotem na tournée do Tajlandii zrobił po prostu łapankę w Warszawie. Najmniej zaufania do mnie miał chyba Zbigniew Boniek. Jerzy Engel był pierwszym, który wbrew podszeptom, że nie warto, zdecydowanie na mnie postawił. On, Paweł Janas i Leo Beenhakker to są dla mnie nie tylko wspomnienia sportowe. Wszystkich szanuję, bo bardzo mi pomogli, utrzymujemy kontakt. Pomijam Stefana Majewskiego, bo rządził krótko i nie powołał mnie do kadry.

Uważa pan, że Smuda zrobił panu krzywdę, a nie ma pan pretensji do siebie? Człowiek z klasą, do tego kapitan drużyny, ląduje w Warszawie w stroju koszykarza NBA – to była jakaś manifestacja?

Nie. Wiele osób mnie o to posądza, a ja nigdy nie chciałem na siłę szokować. Zgrupowanie się skończyło, kupiłem sobie koszulkę, nie wiem dlaczego ją założyłem. Jakaś głupawka, odstresowanie się. Z perspektywy czasu przyznaję, że mogłem tego nie robić, nie myślałem, że zostanie to odebrane aż tak źle. Ale nikt nie jest idealny.

Nie jest trochę tak, że pięknymi słowami bronił się pan przed każdym trenerem?

Piłkarz broni się na boisku. Ta kadra jest najgrzeczniejsza ze wszystkich, w których grałem, a paradoksalnie najwięcej afer jest właśnie teraz. To nie kwestia trenera, ale sposobu, w jaki drużynę postrzegają kibice. Kiedy nie idzie, ludzie wolą doszukiwać się ciemnych stron. Poprzednio drużyny budowano na zawodnikach z silną marką, a takim łatwiej jest wybaczać. 15 lat temu moje i Artura Boruca zachowanie w samolocie pokazywaliby jako przykład, jak spędzać podróż nad Atlantykiem.

Poprzedni selekcjonerzy przymknęliby oko na wino?

Poprzedni byli bardziej partnerami dla piłkarzy. Były jakieś niepisane zasady, u Engela ostatni wieczór przed meczem spędzaliśmy przy jednym piwie, bez trenera. Zwyczajnie gadaliśmy, później łatwiej było się zrozumieć na boisku. Ale ze Smudą też nie wszyscy grają fair. Nie wygrywa to źle, wygrywa to zarzucanie brak stylu. Każda drużyna musi się najpierw nauczyć zwyciężać, styl po jakimś czasie przyjdzie sam.

Na Euro 2012 trafiło nam się gorsze pokolenie?

Nie mamy gorszego pokolenia, to trener dokonuje selekcji. Uważam, że z niektórych piłkarzy za łatwo zrezygnował. Tacy piłkarze, jak Mariusz Lewandowski, mogliby pokazać młodym, jak się żyje na zgrupowaniu, jak rozwiązuje problemy, jak bierze się odpowiedzialność. Nie czuję się komfortowo, pouczając trenera, ale na pewno żałuję, że na moim pożegnaniu nie będzie Artura Boruca.

Na stronie PZPN pojawiła się informacja, że zastanawia się pan nad zakończeniem kariery.

Jestem trochę zmęczony grą za granicą. Dojrzewam do tego, żeby się spakować i wrócić do Polski. Są tacy, co mi odradzają, bo ponoć się nasłucham pod swoim adresem, że na starość przyjechałem dorobić.

Są jakieś propozycje?

Z „Tańca z gwiazdami” i Ochotniczej Straży Pożarnej. A na poważnie – dla mnie motywacją do gry zawsze była reprezentacja Polski. Mam 35 lat, nie mam już kadry, to i psychicznie trochę siadłem. Jestem mistrzem Belgii, Grecji, miło byłoby zdobyć też tytuł u siebie w kraju, ale potrzebuję teraz czasu, by wziąć oddech, wyciszyć się i zobaczyć, czy mi się jeszcze w ogóle chce. Fizycznie nie czuję się zmęczony, a w Turcji raczej nie miałbym problemów z rozwiązaniem kontraktu. Raz płacą, raz nie. Już nie chce mi się kłócić.

Co po panu zostaje w tej reprezentacji?

Są zawodnicy, którzy na pewno się rozwiną, ale nie wiem, co mam myśleć o całej drużynie. Trochę ją znam od środka. Może to wszystko zaskoczy jak za Engela, gdy nie mogliśmy strzelić gola, a później tak przeszliśmy eliminacje, że na mundial mieliśmy jechać po medal. Klątwy Bońka nie powtórzę, chociaż na pewno na następne turnieje będzie ciężko awansować. Niby nic wielkiego tej kadrze nie dałem, ale po 16 latach posuchy czasy, gdy w niej grałem, to nasze awanse na mistrzostwa świata i Europy. Nie wprowadziliśmy drużyny na salony światowego futbolu, ale na pewno do przedpokoju. Smuda zespół drastycznie odmłodził, będziemy musieli poczekać, aż zawodnicy okrzepną i będą gotowi w siebie uwierzyć. Nie ma co ich winić, że na razie nie potrafią.

Kogo widzi pan w roli przywódcy nowej kadry?

Musieliby powołać znowu Boruca. Tak naprawdę lider musi wyłonić się sam. Może w którymś z chłopaków coś się obudzi i będzie chciał wziąć odpowiedzialność za drużynę? Ta generacja młodych piłkarzy jest inna. Nie wiem, czy to przypadkiem nie wyniki pomagają się zmienić i pokazać osobowość. Gdy teraz pytacie, kto ma zostać kapitanem, trzeba by się długo zastanawiać, a za Engela łatwiej było zapytać kto nie może nim zostać. Koźmiński, Hajto, Wałdoch, Świerczewski, Iwan...

Słyszał pan o spiskowej teorii, jakoby w dalszej grze w kadrze miał panu przeszkadzać kontrakt z Pumą?

Wydaje mi się, że to trener podejmuje decyzję, kto jest kapitanem, bo kapitan to łącznik między nim i drużyną... Ja, Boruc, Peszko, rzeczywiście mamy umowy z Pumą, kapitanem został Kuba Błaszczykowski – człowiek Nike. Nie chcę się gniewać, drążyć, obrażać. Jest jak jest. Grzesiek Szamotulski ma takie powiedzenie: jak sio, to sio.

Jak pan to robił, że potrafił się dogadać i z mrukliwym Janasem, i ze złotoustym Engelem?

Trenerzy do mediów przyjmują pozy, z piłkarzami zawsze mówią szczerze. Dziwiłem się bratu, kiedy powiedział, że w reprezentacji Polski u Engela może być rezerwowym, bo to jedyna taka drużyna, gdzie zaakceptuje taką rolę. Pytałem: nie boli cię to? A on, że Engel mu to tak wytłumaczył, że wie, gdzie jest jego miejsce. Dla takich trenerów ma się szacunek i pójdzie się dla nich zaorać pole. Kiedyś w Olympiakosie grałem finał Pucharu Grecji w Salonikach. Wróciłem do hotelu o północy, wsiadłem do samochodu, który z Aten przyprowadził mi masażysta, i 25 godzin jechałem na zgrupowanie reprezentacji Polski przed Euro. Na miejscu dowiedziałem się, że czterech piłkarzy przyjedzie później, bo pozwolił im na to Beenhakker. Wściekłem się, ale patrzę na tego Leo i mi przechodzi. Pomyślałem, że to jakoś odeśpię, a dla takiego trenera warto się pomęczyć. Za Engela, Beenhakkera czy Janasa relacje między zawodnikami a trenerami były takie, że wiele konfliktów gasiło się tylko dobrym nastawieniem.

Teraz wymiana piłkarzy nastąpiła szybko. Nie za szybko?

Nie wiem dlaczego Smuda za punkt honoru postawił sobie, że zrobi wszystko od nowa. A co to za wstyd skorzystać z ludzi poprzednika? Engel oparł drużynę na piłkarzach Wójcika. Wójcik ich wyselekcjonował, Engel potrafił odnieść sukces. I na kogo spada splendor?

Z tych 101 meczów da się wybrać ten najlepszy i najgorszy?

Żaden się wybitnie nie zaznaczył. Kibice pewnie zapamiętają mnie z Belfastu, jak strzeliłem gola Borucowi... Ale parę razy serducho mocniej zabiło. Jak na Saint-Denis grałem z Francją razem z bratem w pierwszym składzie. Później pierwszy gol przeciwko Armenii, Marcin też zresztą strzelił. Ważne były też mecze, po których wywalczyliśmy awans na mundial i Euro – z Norwegią i Belgią. Ale nie oszukujmy się, nie byłem piłkarzem, który może stać się legendą. Ja w kadrze grałem, niczego wielkiego nie osiągnąłem, ale czasu nie zmarnowałem i nie mam się czego wstydzić. Rozwinąłem się jako człowiek, wzbogaciłem, poznałem kilka języków. Fajna przygoda była to moje piłkarskie życie. Teraz czas rozpocząć normalne.

Podobno chce pan zostać menedżerem?

Chciałbym zostać przy piłce, bo na niej znam się najlepiej, ale nie wiem jeszcze, w jakiej roli. Lubię pomagać ludziom, jestem komunikatywny, znam trochę ludzi. Menedżerka nie jest zła, a jak na tym da się jeszcze zarobić, to dlaczego nie?

Podobno Smuda nie wypuści piłkarzy z hotelu na pana imprezę pożegnalną.

Nie wiem jeszcze. Są obyczaje piłkarskie, w które trener nie powinien ingerować, bo burzy atmosferę w drużynie. Miałem kolegę w Olympiakosie – Tomislava Butinę, który opowiadał, że jeździ na kadrę z motywacją, że jak będzie zwycięstwo, to będzie dobra impreza.

A jak nie było zwycięstwa?

To impreza nie była już taka dobra. Czy wy myślicie, że piłkarze nie myślą, że nie mają uczuć? Po meczu w Belfaście nawet nikt w pokojach nie siedział, bo nie chce się myśleć. Nie przyjeżdżaliśmy na kadrę, by odbębnić mecz i się bawić.

Ale to przez imprezy nie ma w kadrze pana, Boruca, być może także Mariusza Lewandowskiego. Smuda bał się mieszanki wybuchowej.

Lubię się pobawić. Chcę dobrze zagrać, a później mieć fajną imprezę. Nigdy nie robiłem ich przed meczami, ale nie uciekam od tego, jaki jestem. Gdybyśmy porównali to, co się działo w kadrze za Engela, Janasa i Beenhakkera, czyli wtedy, gdy były sukcesy, z tym, co jest teraz, to teraz – za przeproszeniem – nuda jest. Aż sam trener chodzi wkurzony.

Co pan pomyślał, zakładając ostatni raz dres reprezentacji?

Cieszę się, że PZPN dał mi szansę, uważam, że w ten sposób pokazano mi, że coś dla reprezentacji zrobiłem. Kariera Michała Żewłakowa to przesłanie dla ludzi, którzy zastanawiają się, czy talent jest miarą sukcesu. Ja talentu nie miałem tyle co charakteru. Podjąłem ryzyko, miałem szczęście, ale głównie ciężko pracowałem. Talent to tylko przepustka, charakter jest gwarancją. Ci, którzy na samym początku mają trudności, niech pomyślą o mnie. Niech będę przykładem, że się da. Za mną na liście rekordzistów są Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek, a przecież gdzie mi do ich umiejętności. Ale prezesem Klubu Wybitnego Reprezentanta zostanę chętnie. Na pewno wszystko zorganizuję i zapnę na ostatni guzik.

—rozmawiał w Atenach Michał Kołodziejczyk

Najwięcej meczów w reprezentacji Polski

 

101 – Michał Żewłakow (od wtorku 102)

100 – Grzegorz Lato

97 – Kazimierz Deyna

96 – Jacek Bąk, Jacek Krzynówek

91 – Władysław Żmuda

82 – Antoni Szymanowski

80 – Zbigniew Boniek

 

 

Rz: Dlaczego kończy pan grę dla reprezentacji Polski?

Uważam, że nie jestem już w kadrze mile widziany, żeby nie powiedzieć – zbędny. Franciszek Smuda wyraził swoje zdanie o mnie i nie chcę mu się naprzykrzać. Z Atenami jestem związany sentymentalnie, grałem tu cztery lata, odnosiłem największe sukcesy klubowe. A reprezentacja wchodzi w taki okres, że nie ma już miejsca na folklor i pożegnania. Nie zrobiłem dla kadry tak wiele, żeby wymyślać jakieś hurawiwaty. Ostatni rok przed Euro 2012 drużyna musi się skoncentrować na cementowaniu składu, niech grają ci, których Smuda widzi w kadrze na turniej.

Pozostało 95% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?