Reklama

Polski „Wściekły Byk”

Paweł Wolak jest taki jak Jake La Motta. Atakuje w ringu rywali od pierwszego do ostatniego gongu. A później wraca na budowę nosić cegły

Publikacja: 17.07.2011 01:01

Paweł Wolak

Paweł Wolak

Foto: Wikimedia Commons

Mówią o nim „Wściekły Byk”, bo przypomina słynnego mistrza świata zawodowego boksu. Byk z Bronksu zyskał światową sławę po sześciu walkach z legendarnym Sugarem Rayem Robinsonem, a utrwalił ją film Martina Scorsese z Robertem de Niro w roli głównej.

– Ostatnio spotkałem się z La Mottą, który skończył 90 lat i wciąż mieszka w Nowym Jorku. Powiedziałem mu, że był moim idolem, stąd pseudonim. Bardzo się ucieszył – mówi Wolak, który imponuje sercem do walki tak jak kiedyś La Motta.

30-letni Wolak ma świadomość swoich zalet i wad. Wie, że nie jest zbyt szybki, nie ma nokautującego ciosu i brylantowej techniki, ale niewielu jest na świecie bokserów, którzy wywierają taką presję na rywalu jak on. Jeszcze nie tak dawno mówiono, że źle skończy, bo w ringu należy bardziej dbać o własne bezpieczeństwo. Ale kiedy w Las Vegas pokonał Yuri Foremana, byłego mistrza świata organizacji WBA w wadze junior średniej, stwierdzono, że stać go na wiele, ze zdobyciem mistrzowskiego pasa włącznie.

W walce, której stawką było mistrzostwo Ameryki Północnej, pochodzący z Białorusi Izraelczyk nie miał nic do powiedzenia. Przegrał wszystkie z pierwszych sześciu rund i nie wyszedł do siódmej.
Wolak twierdzi, że może się bić z każdym. Z Julio Cesarem Chavezem Jr w wadze średniej też, jeśli syn legendy meksykańskiego boksu, mistrz WBC wyrazi zgodę. Wierzy, że wcześniej czy później dopadnie Miguela Angela Cotto, mistrza WBA w junior średniej.

Do tej pory do swoich walk przygotowywał się, pracując na nocnych zmianach u polskiego przedsiębiorcy Andrzeja Skarżyńskiego, bo – jak twierdzi – lubi nosić cegły i ciężkie wiadra z cementem podczas budowy i remontu szkół.

Reklama
Reklama

– Od trzech lat mógł pracować w biurze, miał przecież takie propozycje od Andrzeja, ale woli nosić cegły, bo to wyrabia siłę i wytrzymałość. Nic dziwnego, że później w ringu stać go na atak od pierwszej do ostatniej minuty walki – mówi Mariusz Kołodziej, inny polski biznesmen, właściciel Global Boxing Gym, w którym Wolak najczęściej trenuje przed swoimi walkami.

Wychował się w Nowym Jorku, tu skończył szkołę, później studia. Rodzice wyjechali ze Stalowej Woli, gdy miał dziesięć lat. Ojciec Piotr był pięściarzem amatorem w Stali Mielec, ale bez większych sukcesów. Teraz jest najwierniejszym kibicem syna. Gdyby nie fakt, że mama Pawła Wolaka wylosowała dla całej rodziny zieloną kartę, jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej. O tym, że jest dzisiaj zawodowym bokserem, który może sięgnąć po pas mistrza świata i zarabiać fortunę, zadecydował więc przypadek.

Ale on stara się mu pomóc. Dlatego po raz pierwszy zrezygnował na sześć tygodni z pracy, by przygotować się do walki z Delvinem Rodriguezem w Nowym Jorku.

Wolak był w niej faworytem, ale urodzonego na Dominikanie Rodrigueza nigdy nie można lekceważyć. Potrafi mocno uderzyć, o czym dwa lata temu przekonał się Rafał Jackiewicz w Ełku. Niewiele brakowało, by przegrał przez nokaut.

Wolak musiał wygrać, bo wiedział, że otwierają się przed nim świetlane perspektywy. Jego menedżer Ivan Edwards zdradził, iż chciałby, żeby Polak w walce o tytuł zmierzył się z Corneliusem Bundragem, mistrzem świata organizacji IBF.

 

Reklama
Reklama
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama