Skibniewski o pracy na zgrupowaniu reprezentacji Polski

Rozmowa z rozgrywającym reprezentacji Polski koszykarzy

Aktualizacja: 19.07.2011 02:21 Publikacja: 19.07.2011 02:08

Skibniewski o pracy na zgrupowaniu reprezentacji Polski

Foto: ROL

Rzeczpospolita: Jak się pan czuje w roli weterana wśród zawodników ćwiczących na zgrupowaniu w Legionowie? Jako jedyny z tego grona uczestniczył pan w dwóch mistrzostwach Europy. Rozegrał pan najwięcej spotkań (33) i zdobył najwięcej punktów (115) dla reprezentacji.

Robert Skibniewski:

Weteran, ale młody wiekiem. Jestem szczęśliwy, że wróciłem do kadry, że jestem częścią nowej drużyny pracującej w nowym systemie, z nowymi pomysłami. Kibicuję temu pomysłowi, ponieważ poprzednie lata pokazały, że nasze przygotowania nie były najlepsze, nie przynosiły skutków, jakich oczekiwaliśmy. Trzeba było coś zmienić. Dyrektor Walter Jeklin z trenerem Alesem Pipanem i swoim sztabem wpadli na pomysł, by odnowić tę kadrę niemal w 90 procentach. Na kolejnych mistrzostwach Europy w Słowenii młodzi koszykarze, debiutujący dzisiaj w kadrze, mają stanowić o sile drużyny. Cieszę się, że wraz ze starszymi kolegami możemy pomóc, służyć doświadczeniem. Mamy nadzieję, że ten projekt będzie zmierzał w lepszym kierunku niż poprzednie.

Który z tych poprzednich lepiej rokował? Ten sprzed Eurobasketu 2007 z trenerem Andrejem Urlepem czy ostatni z trenerem Mulim Katzurinem?

Osobiście uważam, że gdyby przed dwoma laty kadrę prowadził trener Urlep, zaszlibyśmy znacznie dalej. Byłaby kontynuacja. Nie rozumiałem decyzji PZKosz o zwolnieniu Urlepa po mistrzostwach w Alicante. Z tamtym składem, bez Gortata, Lampego, Logana czy Kelatiego, Szubargi, Ignerskiego, trener wykonał świetną pracę. Fakt faktem, Katzurin osiągnął cel, który mu został postawiony, nie można się przyczepić, ale drużynę było stać na więcej. Zostawmy jednak przeszłość. Teraz zaczynamy od nowa. Mamy w zespole młodych chłopców głodnych sukcesu, którzy chcą się pokazać. Te powołania nie są przypadkiem. Mówię tutaj o kolegach, którzy awansowali z pierwszej ligi do ekstraklasy. Mam nadzieję, że ta próba powrotu polskiej koszykówki do europejskiej czołówki będzie skuteczna.

Kadra rozpoczyna zgrupowanie bez czterech zawodników z klubów zagranicznych. Czy odbieracie to jako podział na równych i równiejszych? Ma to jakieś znaczenie?

Absolutnie nie ma żadnego problemu. Zawodnicy mają wolną wolę. Nikt nie przyjeżdża na siłę. Nie ma żadnych kar, jeśli ktoś ma powody, by zacząć treningi później. Są w życiu różne sprawy do załatwienia, a rodzina jest najważniejsza. Marcin Gortat równie dobrze mógł odmówić gry w reprezentacji, a przyjeżdża – szacunek dla niego, że mu się chce grać w drużynie, której, w ogólnej opinii, nie daje się większych szans, przynajmniej na starcie. Nie ma w kadrze podziałów. Gdy starsi czy bardziej doświadczeni koledzy dołączą, mam nadzieję, że bardzo wszystkim pomogą.

Jak pan się czuje w tej grupie: jako weteran coś znaczący w drużynie czy wciąż walczy pan o miejsce w niej?

Walczę. Nie przyjechałem, żeby siedzieć i się przypatrywać. Chcę wziąć udział w tej przygodzie, zagrać na Litwie. Cóż więcej mogę powiedzieć? Czuję się młodo, mam dopiero 28 lat...

... które skończy pan akurat 19 lipca, w dniu publikacji naszej rozmowy. Wszystkiego najlepszego!

– Dziękuję. Można powiedzieć, że to dla mnie urodzinowy prezent. Nie róbmy jednak z 28-latka starego wyjadacza. Wiele sezonów gry jeszcze przede mną. Pokazał to Andrzej Pluta, wciąż pokazuje Adam Wójcik.

Ostatni rok miał pan bardzo udany. Grając w Polpharmie Starogard Gdański, odnotował duży postęp, został zauważony i doceniony jako jeden z czołowych rozgrywających ekstraklasy. Czym to tłumaczyć?

– Tym, że naprawdę dano mi szansę, obdarzono zaufaniem. Nie przyczepiano się do każdego mojego zagrania, nie komentowano niepowodzeń. Jesteśmy tylko ludźmi, każdy ma prawo do błędów bez względu na to, czy gra w koszykówkę, czy pracuje na poczcie. Trener Paweł Turkiewicz ściągnął mnie do Starogardu, zaryzykował. Inny szkoleniowiec zapewne postawiłby na obcokrajowca. Trener Zoran Sretenović kontynuował to zamierzenie, dał mi zielone światło. Często rozmawialiśmy, myśleliśmy bardzo podobnie w kwestiach taktycznych. To zaowocowało. Zyskałem pewność siebie, koledzy mi zaufali, z dobrym skutkiem wykańczali moje podania, rozumieliśmy się. Tworzyliśmy fajną ekipę.

A jednak opuścił ją pan, podpisując na nowy sezon kontrakt ze Śląskiem Wrocław...

– Śląsk wraca do ekstraklasy. Ja po pięciu latach poza Wrocławiem bardzo się za tym miastem stęskniłem. Wszystko jest budowane od początku. Nowe projekty zawsze mnie pociągały, tak jak nasza obecna reprezentacja. Mam nadzieję, że zarówno tutaj, jak i we Wrocławiu wszystko wypali.

Jak pan ocenia pierwsze dni zgrupowania w Legionowie?

– Widać, że ludzie pracujący przy reprezentacji biorą sobie do serca to, co się działo w poprzednich latach. Wysłuchują sugestii zawodników, starają się sprostać oczekiwaniom. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane, nie można się do niczego przyczepić. Według mnie to najlepiej zorganizowana kadra z wszystkich, w których uczestniczyłem.

Rzeczpospolita: Jak się pan czuje w roli weterana wśród zawodników ćwiczących na zgrupowaniu w Legionowie? Jako jedyny z tego grona uczestniczył pan w dwóch mistrzostwach Europy. Rozegrał pan najwięcej spotkań (33) i zdobył najwięcej punktów (115) dla reprezentacji.

Robert Skibniewski:

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay