Rz: Zamieniał pan ŁKS na Aris w biegu: w czwartek porozumienie z klubem, w piątek przeprowadzka, w sobotę mecz z Olympiakosem. Młody polski trener w dużym klubie z zagranicy – tego nie było od lat. Szczypie się pan jeszcze?
Michał Probierz:
Nie muszę, od dłuższego czasu rozmawiałem z kilkoma klubami zagranicznymi. Ale ich propozycje nie były konkretne ani warte ryzyka. Z Arisem było inaczej, szybko się dogadaliśmy. Trafiłem do czwartego klubu Grecji, zacząłem od meczu z potęgą, Olympiakosem Pireus. Mam o czym myśleć.
Od dawna był pan w kontakcie z Arisem?
Od roku, od meczów Jagiellonii z nimi w Lidze Europejskiej. Wtedy się poznaliśmy. Już w styczniu, po zwolnieniu Hectora Raula Cupera, pierwszy raz pojawił się temat mojego przejścia do nich. Ale dopiero teraz było to naprawdę poważne. W poniedziałek Aris zwolnił Sakisa Tsiolisa, zapytali, szybko zdecydowałem. Potem ważne było tylko, żeby to jak najdłużej nie wyszło na jaw.