Nasi bliscy dalecy sąsiedzi

Ukraińskie media dworują sobie z nas w związku z problemami Stadionu Narodowego w Warszawie.

Publikacja: 03.02.2012 19:57

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Choć określenia „ledwo  zdążyli", „stadion nie jest gotowy, bo nie ma na nim jeszcze murawy" padają  i w polskiej prasie, w Kijowie używa się ich z poczuciem wyższości. Zamiast obaw,  że partnerowi w interesie  coś się nie udaje, jest satysfakcja. Tym większa,  że „u nas na otwarcie stadionu w Kijowie śpiewała Shakira, w Doniecku  Beyonce, a w Warszawie  zespoły polskie, nieznane  za granicą".

Gdzie jest dwóch gospodarzy ważnej imprezy, tam nietrudno o konflikty. W przypadku Polski i Ukrainy sytuacja jest bardziej skomplikowana,  bo dochodzi jeszcze Związek Radziecki, który nam zabrał całe Kresy ze Lwowem,  a Ukraina po uzyskaniu niepodległości wymazuje  z pamięci wszystkiego  co polskie. Domów postawionych przez Polaków zburzyć się nie da, więc do ich przeszłości dorabia się właściwą ideologię. Kościół św. Elżbiety, w którym ochrzczono Kazimierza Górskiego,  był przez wiele lat magazynem soli, a kościół Dominikanów na lwowskim Starym Mieście dopiero  kilka lat temu przestał być muzeum ateizmu.

W przedwojennym Lwowie 19 ulic nosiło imiona królów polskich, a nazwy 61  były związane z religią i świętymi (Witold Szolginia „Tamten Lwów". Tom 2).

Nie burzę się przeciw temu, że dziś jest inaczej,  tylko przeciw temu, że robi się wszystko, aby nikt  we Lwowie i na Ukrainie nie pamiętał, jak było kiedyś.

Krok następny to robienie  sobie żartów z Polaków,  którzy nawet stadionu  nie potrafią zbudować tak, aby nie było z nim problemów. To prawda,  że Ukraina wymyśliła  te mistrzostwa, a ponieważ sama by ich nie otrzymała  i nie podołała organizacji,  poprosiła o współpracę  Polskę.

Zbliżamy się do szczęśliwego końca i nie warto pogarszać wzajemnych stosunków pytaniami, dlaczego 13 z 16 finalistów postanowiło mieszkać  w Polsce, nawet jeśli grają  na Ukrainie.

Wybieram się na mecz do Lwowa, jeszcze nie bardzo wiem jak i nie robię z tego problemu. Jeśli samochodem, to będę musiał wykupić dodatkowe ubezpieczenie  i nie mam pewności,  czy na tamtejszych drogach nie zgubię podwozia.  Pewnie więc zostawię auto  w Tomaszowie Lubelskim,  a dalej pojadę autobusem.

Może spotkam w nim miłą Ukrainkę, która będzie  wracała do domu po pracy  w Polsce. Tak jak przed laty na zachodniej granicy można było spotkać miłe Polki wracające z pracy w RFN. Historia przez ostatnie 30 lat zatoczyła koło. I o tym powinni pamiętać i Polacy,  i Ukraińcy, organizując razem Euro.

Choć określenia „ledwo  zdążyli", „stadion nie jest gotowy, bo nie ma na nim jeszcze murawy" padają  i w polskiej prasie, w Kijowie używa się ich z poczuciem wyższości. Zamiast obaw,  że partnerowi w interesie  coś się nie udaje, jest satysfakcja. Tym większa,  że „u nas na otwarcie stadionu w Kijowie śpiewała Shakira, w Doniecku  Beyonce, a w Warszawie  zespoły polskie, nieznane  za granicą".

Gdzie jest dwóch gospodarzy ważnej imprezy, tam nietrudno o konflikty. W przypadku Polski i Ukrainy sytuacja jest bardziej skomplikowana,  bo dochodzi jeszcze Związek Radziecki, który nam zabrał całe Kresy ze Lwowem,  a Ukraina po uzyskaniu niepodległości wymazuje  z pamięci wszystkiego  co polskie. Domów postawionych przez Polaków zburzyć się nie da, więc do ich przeszłości dorabia się właściwą ideologię. Kościół św. Elżbiety, w którym ochrzczono Kazimierza Górskiego,  był przez wiele lat magazynem soli, a kościół Dominikanów na lwowskim Starym Mieście dopiero  kilka lat temu przestał być muzeum ateizmu.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku