Rosberg niczym specjalnym dotychczas się nie wyróżniał. Był kierowcą jednym z wielu i przesadnych emocji u kibiców ani menedżerów nie budził. Do zespołu Mercedesa wzięli go, bo szukali Niemców i dodali do Michaela Schumachera, który miał być główną atrakcją.
Do tego weekendu Rosberg tylko sześć razy stanął na podium, choć miał już na koncie 110 wyścigów. W tym sezonie szło mu wyjątkowo słabo. Zajął 12. miejsce w Australii i 13. w Malezji i nic nie zapowiadało, że tym razem będzie lepiej.
I nagle w Chinach wszystko się zmieniło. Rosberg wygrał kwalifikacje, Schumacher był trzeci i mercedesy ruszały z pierwszej linii, bo Lewis Hamilton za wymianę skrzyni biegów z drugiego miejsca został przeniesiony na siódme. Słabo w kwalifikacjach pojechał lider mistrzostw świata Fernando Alonso, a fatalnie mistrz świata Sebastian Vettel, który był dopiero 12.
Wszystko, czego Rosbergowi było w tym momencie trzeba, to odrobina szczęścia i utrzymanie nerwów na wodzy. Niemiec swoją część zadania wykonał znakomicie i po starcie utrzymał prowadzenie.
Dobrze ruszył też Schumacher i oba mercedesy były na prowadzeniu.