Zarząd MKOl skrócił właśnie listę kandydatów do organizowania igrzysk 2020 roku z pięciu do trzech miast. Zostawił Madryt, Tokio i Stambuł, skreślił - tak jak cztery lata temu - Baku i Dauhę.
Stolica coraz bogatszego dzięki ropie Azerbejdżanu wydała w ostatnich latach miliard dolarów na obiekty sportowe, ale MKOl czeka, aż obok hal i stadionów wyrośnie też wystarczająco dużo hoteli i dróg. A z Dauhą sprawa jest bardziej skomplikowana: większość obiektów stoi, szejkowie czekają, żeby spełnić wszelkie zachcianki sportowców i działaczy. Ale jest jeden problem: chcą je spełniać w październiku, a nie w lipcu lub sierpniu, tradycyjnych miesiącach na igrzyska, bo wtedy są u nich upały nie do zniesienia.
Już cztery lata temu Katarczycy odpadli właśnie z tego powodu, ale zdania nie zmienili. Szefowie ruchu olimpijskiego też nie: obawiają się, że igrzyska w październiku, poza sezonem urlopowym, wciśnięte między piłkarskie mecze klubów i reprezentacji, skończyłyby się telewizyjną katastrofą.
Od zaproponowanych przez Baku i Dauhę miliardów z ropy i gazu MKOl wolał trzy kandydatury niewolne od problemów: Madryt w środku gospodarczego kryzysu (z tego samego powodu wcześniej z walki odpadł Rzym, któremu rząd odmówił gwarancji), Tokio rok po tsunami w Japonii i Stambuł, który ciągle nie wie, czego bardziej chce w 2020 roku: gościć igrzyska czy jednak Euro, bo o mistrzostwa Europy też się stara.
Jeśli UEFA przyzna Turcji ten turniej, to Stambuł odpadnie z walki o igrzyska, tu MKOl stawia sprawę jasno. Gospodarz olimpiady zostanie wybrany we wrześniu 2013 roku w Buenos Aires.