Innego zdania jest Szybki Eddie. – Gdyby nie kontuzja, nie dałbym Adamkowi żadnych szans. A i tak byłem od niego lepszy – twierdzi Chambers, który już w pierwszym starciu naderwał sobie mięsień lewej ręki.
Dla obu pięściarzy był to bardzo ważny pojedynek. Wracający po 16 miesiącach do wielkiej gry Amerykanin przegrał w karierze tylko dwie walki, ostatnią w 2010 roku przez nokaut w 12. rundzie z Władymirem Kliczką. Adamek we wrześniu minionego roku został we Wrocławiu poddany w dziesiątym starciu w walce ze starszym z ukraińskich braci, Witalijem. Wcześniej pas mistrza świata organizacji WBC w wadze półciężkiej odebrał mu Chad Dawson.
Trudno powiedzieć, jak wyglądałoby to „zderzenie ciężkich", gdyby Chambers nie doznał kontuzji. Adamek wprawdzie mówi, że kontuzje w boksie to chleb powszedni, i przypomina, że w 2005 roku walczył w Chicago o mistrzostwo świata z Paulem Brigssem ze złamanym nosem, ale Eddie szybko ripostuje i twierdzi, że zdecydowanie wolałby taki uraz niż naderwany mięsień.
Trzeba przyznać jednak, że Chambers bez jednej ręki radził sobie znakomicie. Lewej (kontuzjowanej) używał w defensywie, a prawą posługiwał się jak pięściarz walczący z odwrotnej pozycji. To był dobry pomysł, który wpędzał Adamka w kłopoty, ale nie na tyle poważne, by ten nie potrafił sobie z nimi poradzić.
Polak zadawał bardzo dużo ciosów na korpus. Gdyby nie cofał się w linii prostej przy atakach Chambersa, ocena jego występu mogłaby być znacznie wyższa. No i jeszcze ta zbyt nisko opuszczona lewa ręka. Adamek lubi tak walczyć, ale za często zapomina o obronie. Jeśli chce znaleźć się na szczycie wagi ciężkiej, musi coś z tym problemem zrobić, bo jak trafi na kogoś, kto bije mocno, to będzie niewesoło.
Większość amerykańskich fachowców przewidywała, że to będzie wielki pojedynek, i chyba się nie zawiedli. Tempo było wysokie, ciosów wyprowadzono sporo, ale zabrakło pieprzu. Ci, którzy liczyli na wojnę, są zawiedzeni – to były bardziej szachy niż twardy boks. Chambers trafiał prawymi bitymi nad lewą ręką Adamka, a ten w odpowiedzi bił często na korpus.