Tegoroczne zmagania kończą się za dziewięć tygodni w Brazylii i w tym czasie odbędzie się aż siedem Grand Prix – pierwsza z nich w niedzielę, na ulicznym torze w Singapurze.
Zawody w azjatyckiej metropolii to jedyny wyścig, który w całości odbywa się po zapadnięciu zmroku. Wokół liczącej pięć kilometrów długości pętli rozmieszczono 1600 reflektorów, które oświetlają nitkę toru z mocą cztery razy większą niż spotykana na stadionach piłkarskich. Kierowcy zgodnie twierdzą, że z widocznością nie mają najmniejszych problemów, ale jak dotąd wszystkie cztery edycje Grand Prix Singapuru odbywały się w suchych warunkach. W piątek przed treningami lało jak z cebra i chociaż przed rozpoczęciem pierwszej sesji deszcz odpuścił, to nie wiadomo, czy tropikalne ulewy nie dadzą się zawodnikom we znaki podczas reszty weekendu. Ostre światło reflektorów w połączeniu z wodnym pyłem spod kół samochodów może spowodować, że jazda w takich warunkach nie będzie możliwa.
– Trudno powiedzieć, co będzie w razie opadów, bo jak dotąd nikt nigdy nie jeździł samochodem Formuły 1 przy sztucznym świetle przy padającym deszczu – mówił broniący tytułu Sebastian Vettel, który rozpoczął weekend w Singapurze od uzyskania najlepszego czasu w obu piątkowych treningach. – Na pewno będzie bardzo ślisko, bo nawierzchnia nawet w suchych warunkach ma niską przyczepność.
Kierowca Red Bulla ma przed sobą trudne zadanie: dwa tygodnie temu na Monzy nie dojechał do mety i w klasyfikacji kierowców spadł z drugiego na czwarte miejsce, a do prowadzącego Fernando Alonso traci już 39 punktów. We Włoszech po raz drugi w tym sezonie zepsuł się alternator w jego samochodzie. Firma Renault, dostarczająca jednostki napędowe mistrzom świata – a także ekipom Lotus, Williams i Caterham – ma twardy orzech do zgryzienia, bo w tym roku ten element uległ awarii już sześć razy (podczas GP Europy w Red Bullu Vettela i Lotusie Romaina Grosjeana, na Monzy dwa razy w Red Bullu i raz w Lotusie, a podczas testów opon prowadzonych przez firmę Pirelli identyczna usterka przytrafiła się w testowym samochodzie Renault z sezonu 2010).
Jeszcze dziesięć lat temu nikogo takie usterki by nie dziwiły – dawniej sytuacje, w których podczas wyścigu psuło się kilka samochodów, wcale nie należały do rzadkości. Jednak obecnie awarie w autach Formuły 1 przytrafiają się bardzo rzadko – zwłaszcza w konstrukcjach czołowych ekip, do jakich bez wątpienia należą zespoły Red Bull i Lotus.