Grzegorz Lato rezygnuje

Prezes Lato nie będzie walczył o drugą kadencję. Nie zebrał rekomendacji

Publikacja: 25.09.2012 22:24

Grzegorz Lato: Kto jest za? Nie widzę

Grzegorz Lato: Kto jest za? Nie widzę

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Walczył do końca. Jeszcze we wtorek spotkał się z przedstawicielami Ekstraklasy SA i próbował prośbą i groźbą wywalczyć jej wsparcie. - Na huki nas chciał wziąć, ale dla nas od początku sprawa była jasna: jak się prezesowi współpraca z ligą zawodową nie podoba, to niech wypowie umowę z nami na prowadzenie rozgrywek - relacjonuje jedna z osób zaangażowanych w te rozmowy. Prezes chciał wykorzystać jako kartę przetargową dług, który Ekstraklasa SA ma wobec PZPN z tytułu opłat sędziowskich. Ale nic nie wskórał.

- To trochę upokarzające. Jednak ten głupi Listkiewicz był mądrzejszy i wycofał się z poprzednich wyborów w odpowiednim momencie - mówi „Rz” Michał Listkiewicz, który w 2008 zrezygnował z kandydowania pół roku przed zjazdem wyborczym, widząc, że traci poparcie. Lato utknął, jak wynika z informacji „Rz”, na 12 rekomendacjach od klubów ekstraklasy i I ligi oraz wojewódzkich związków piłkarskich. Żeby walczyć o drugą kadencję na zjeździe wyborczym 26 października, musiał ich zebrać co najmniej15.

Pięciu kandydatów

Jest pięciu kandydatów, którzy we wtorek ten wymóg spełnili. Wszyscy z nawiązką. Roman Kosecki przyniósł do siedziby PZPN 30 rekomendacji, Edward Potok, szef łódzkiego ZPN - 20, Zbigniew Boniek i Stefan Antkowiak też zebrali więcej głosów niż wymagano (choć Antkowiak przekroczył próg dopiero we wtorek). Udało się nawet Zdzisławowi Kręcinie, byłemu sekretarzowi generalnemu PZPN, który odszedł 10 miesięcy temu po tzw. aferze taśmowej i podejrzeniach korupcyjnych.

Prezesa Laty też te podejrzenia dotyczyły, ale on trwał. Zapowiedział, że odejdzie, jeśli Polska na Euro nie awansuje do ćwierćfinału. I dalej trwał.

Opuszczali go kolejni sojusznicy, nawet baronowie, czyli szefowie wojewódzkich związków, już dawno powiedzieli mu otwarcie, żeby na nich nie liczył. Ale on ciągle nie chciał przyjąć do wiadomości, że jest królem bez ziemi. Dopiero we wtorek uwierzył, że nie ma w polskim futbolu nawet 15 chętnych, którzy się nie wstydzą poprzeć go w walce o kolejną kadencję.

Po południu w końcu uznał się za pokonanego. Już po 16 pojawiła się wiadomość z wiarygodnych źródeł, że rezygnuje. Gdy dzwoniliśmy do niego, by ją potwierdzić, właśnie redagował z rzecznik Agnieszką Olejkowską treść oświadczenia. Opublikował je niedługo później. „Wszyscy domagali się zmian, więc z mojej decyzji powinni być zadowoleni. (...) Zostawiam związek w doskonałej kondycji finansowej, więc mam nadzieję, że moja ciężka praca na rzecz futbolu nie pójdzie na marne” - napisał.

26 października odejdzie z PZPN osamotniony. Tak się skończą cztery lata kuriozalnych rządów wielkiego piłkarza, który się porwał na stanowisko nie dla niego. Miał, wydawało się, kadencję samograj. Z Euro 2012, z wielkimi pieniędzmi do wydania i atrakcyjnymi stanowiskami do obsadzenia, z wysłannikami UEFA prowadzącymi PZPN za rękę w wielu sprawach. Ale nawet w takich warunkach nie potrafił zbudować niczego trwałego. To były cztery lata zrażania sobie ludzi.

Co zrobią baronowie

Kazimierz Greń, podkarpacki baron, który wygrał Lacie wybory, odszedł pierwszy i dziś jest głównym wrogiem niedawnego stronnika. Potem porzucali Latę kolejni sojusznicy. Wyborcze wyzwanie rzuciło mu aż trzech członków obecnego zarządu, bo oprócz Antkowiaka i Potoka kandydować chciał jeszcze Eugeniusz Nowak z Bydgoszczy, ale nie zebrał rekomendacji.

Nawet Kręcina zrozumiał, że współpraca z Latą nic mu już w tych wyborach nie da. Na początku współpracowali, razem dostali poparcie od m.in. Lechii Gdańsk. Ale potem w zbieraniu rekomendacji pomagał Lacie tak naprawdę już tylko wiceprezes Rudolf Bugdoł. Zdobyli głosy m.in. Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze, Podbeskidzia Bielsko-Białej. Ale Bugdoł, choć do końca lojalny w tej sprawie, też szukał już mocniejszych kandydatów, by zachować wpływy. Z naszych informacji wynika, że dołączy do Edwarda Potoka, który, jak każdy ze zgłoszonych kandydatów oprócz Zdzisława Kręciny ma szansę na zwycięstwo.

Wszystko zależy od tego, czy baronowie, widząc, że kłótnie i podziały im szkodzą, będą się potrafili przed wyborami zjednoczyć. Jeśli tak, to wygra Potok lub Antkowiak. Wszelkie podziały sprzyjają Romanowi Koseckiemu, który jest kandydatem kompromisu. Nie zanosi się natomiast na współpracę dwóch byłych piłkarzy. Po pierwsze dlatego, że Zbigniew Boniek deklaruje jasno, iż chce być prezesem, a nie wiceprezesem w obozie zwycięzcy. A poza tym Koseckiego i Bońka dzieli konflikt tego drugiego z Cezarym Kucharskim, który jest sojusznikiem Koseckiego. Wszystko w rękach baronów.

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie