Davos to był jeden z najprzyjemniejszych weekendów w Pucharze Świata? Zwycięstwo nad Marit Bjoergen, pierwsze od blisko roku, drugie miejsce na 10 km, tuż przed mistrzostwami świata. Trudno chcieć więcej.
Justyna Kowalczyk:
Nie miałam w sobie jakiegoś wielkiego szczęścia. Byłam bardzo skoncentrowana. Cieszyłam się, ale to nieporównywalne z euforią w Canmore czy z Tour de Ski, gdy fruwałam nad ziemią. Teraz po prostu zrobiłam swoje na bardzo trudnej trasie. Wiem, że to, co najważniejsze, zacznie się za kilka dni w Val di Fiemme. I to będzie zupełnie inna historia. Stoimy w przedsionku i czuć już napięcie. Wiem, że po tym, co się stało w Davos, balon będzie napompowany.