Pomysł miała pani Dorothy G. Page z Wasilli, która była w komitecie organizacyjnym obchodów stulecia Alaski. Historyczka-amatorka, zafascynowana dziejami tamtejszego amerykańskiego osadnictwa z czasów gorączki złota. Wymyśliła wyścigi psich zaprzęgów po części Szlaku Iditarod, na pamiątkę dawnej trasy i sposobu transportu poczty i towarów po śnieżnych bezdrożach krainy.
Łatwo namówiła do współpracy Joe Redingtona Seniora z Knik, byłego żołnierza, który miał psi zaprząg koło domu. Od pomysłu do realizacji minęło tylko kilka lat, najpierw były dwa krótsze wyścigi, potem w 1973 roku już ten długi, do organizacji którego Redington, dziś zwany „Ojcem Iditarod", namówił skutecznie wielu mieszkańców okolicznych miejscowości. Wolontariusze, liczeni w tysiącach, to do dziś główna siła sprawcza wyścigu.
Tak powstał Iditarod Trail Sled Dog Race, święto i hołd dla przeszłości Alaski. W pierwszym wzięły udział 22 zaprzęgi. Start — zawsze w pierwszą sobotę marca. Trasa – po kilku zmianach — ma wersję „północną" w latach parzystych i „południową" w nieparzystych, co w skrócie znaczy tyle, że mniej więcej w połowie wyścigu, między Ophir i Kaltag uczestnicy robią wielką pętlę w górę (przez Ruby) albo w dół mapy (przez Iditarod).
Oficjalnie wyścig rusza z Anchorage, ale naprawdę z Willow, 50 mil dalej. Na starcie staje ponad 60 zaprzęgów, w każdym kilkanaście psów, zwykle 16. Nie trzeba pisać, że to trudne wyzwanie. To naprawdę jest wyścig, przez góry, rzeki i bezdroża tundry. Niebezpieczne może być spotkanie z trudami terenu, ale także z łosiem. Pomaga trochę techniki: GPS i chipy znakujące każdego psa, ale wytrzymałość i odwagę trzeba mieć jak sto lat temu.
Dodano obowiązek 24-godzinnej przerwy na trasie, by nie przesadzić z rywalizacją. Nie da się łatwo przewidzieć, ile czasu będzie trwał wyścig. Zależy od wersji trasy, pogody i przypadku. Tyle wiadomo, że zwycięzcy są coraz szybsi, psy silniejsze, sanie mocniejsze i lżejsze. Zwykle mistrz przyjeżdża do Nome na zachodnim brzegu Morza Beringa po 9. dniach, ostatni po dwóch tygodniach, niekiedy później.