Taki występ solisty zawsze trzeba docenić. Wydawało się, że to będzie etap podobny do poprzedniego. Też długi – 231,5 km, najdłuższy w Tourze – dość płaski, więc stworzony dla uciekinierów, którzy chcą długo pokazywać logo sponsora do kamery, i dla sprinterów, finiszujących z peletonu, gdy już ucieczka przepadnie. Ale Taylor Phinney z BMC miał podczas długich finałowych rund na ulicach Katowic inne plany.
Na 11 km przed metą skończył się pościg za Kamilem Gradkiem, ostatnim z ośmioosobowej ucieczki, która zaczęła się niedługo po starcie, potem jeszcze spróbował ataku Valerio Agnoli i nagle Phinney wystrzelił do przodu. Rozpędził się, na 4 km przed końcem miał 15 sekund przewagi, podtrzymywał prędkość jak na specjalistę od jazdy na czas przystało. Zaatakował w idealnym momencie. Na mecie był już tylko 1,5 sekundy przed pogonią.
Phinney, dwukrotny mistrz świata w kolarstwie torowym (m.in. z Pruszkowa), to odkrycie poprzedniego sezonu na szosie, do niego porównywano Michała Kwiatkowskiego po tegorocznych sukcesach. Ale przykład Amerykanina pojawiał się też jako ostrzeżenie, że po roku tłustym może przyjść chudy, bo Phinney miał w 2013 r. swoje problemy. Finiszowa ucieczka w Katowicach to jego pierwszy w tym roku sukces do zapamiętania. A w poprzednim sezonie wygrał etap Giro d'Italia (jazdę na czas), zdobył srebro mistrzostw świata, też w czasówce, i był dwa razy czwarty na igrzyskach.
Kolarstwo ma w genach, rodzice zdobywali medale na igrzyskach w Los Angeles w 1984. Connie Carpenter-Phinney - złoty, była też mistrzynią świata i na szosie, i na torze. Davis Phinney - brąz w drużynowej czasówce, wygrał też w latach 80. etap w Tour de France.
Taylor dorastał w Boulder u podnóża Gór Skalistych, czyli jednym z najważniejszych kolarskich miejsc Ameryki, tam gdzie trenował młody Lance Armstrong. I jego kariera była początkowo związana z Armstrongiem. Jeździł w grupie Trek-Livestrong, szkółce talentów dla grupy RadioShack, potem przeszedł do BMC, gdzie dziś jego dyrektorem jest Jim Ochowicz, czyli były szef amerykańskiego kolarstwa, bliski Armstrongowi. Ale Phinney ostro wypowiadał się przeciw dopingowi, a nawet przeciw braniu podczas etapów środków przeciwbólowych czy pigułek z kofeiną, które – choć nie są zabronione – budzą kontrowersje.