Tak się jeździ porsche

Ma dopiero 23 lata, a już zasłużył na miano jednego z najlepszych kierowców w serii Porsche Supercup. Kuba Giermaziak ma jeden cel: chce być pierwszy.

Publikacja: 26.08.2013 12:49

Tak się jeździ porsche

Foto: Reporter/East News, Lukas Gorys Lukas Gorys

Ponosi pana czasem za kierownicą?

Jak każdego kierowcę... A tak na serio to tylko czasami i tylko na torze wyścigowym. Na ulicy nie pozwalam sobie na takie emocje. Choć znajomi, którzy pamiętają mnie sprzed kilku lat, mówią, że kiedyś jeździłem zdecydowanie szybciej. I dużo elastyczniej podchodziłem do przepisów drogowych.

Łamał je pan?



Raczej naginałem. Dziś za kierownicą jestem spokojniejszy, ale rozumiem tych, którym puszczają nerwy. Nietrudno o to na polskich drogach. Wciąż są miejsca, w których 100-kilometrowy odcinek trasy pokonuje się w dwie godziny.

Skąd więc w panu zamiłowanie do wyścigów? Teoretycznie na polskich drogach nie ma go jak rozwijać...



To nie drogi, ale tory służą do rozwijania umiejętności. Wielu świetnych kierowców wyścigowych pochodzi z Finlandii. To kraj, który ma rozbudowaną sieć autostrad. Jednak każda osoba, z którą rozmawiałem, opowiadała, że jeździć uczyła się na bezdrożach. U mnie pierwsza była pasja motoryzacyjna. Oglądałem w telewizji wyścigi. Widziałem wspaniałe auta – porsche, ferrari. Kolorowe, lśniące nadwozia oklejone szczelnie przez sponsorów. Robiły na mnie piorunujące wrażenie.

Od tamtej pory nie minęło wiele czasu, a już realizuje pan te marzenia. 23 lata jak na kierowcę wyścigowego to dużo?



Raczej mało. Zwykle szczytową formę osiąga się przed trzydziestką. A w długich, 10-godzinnych wyścigach startują nawet zawodnicy po 40. roku życia.

W Porsche Supercup jeździ pan z prędkością blisko 300 km/h ekskluzywnym samochodem. I jeszcze panu za to płacą! Czy może być lepiej?



Te auta nie są aż tak ekskluzywne! Brakuje im klimatyzacji, a fotel... Cóż, do wygodnych na pewno nie należy. Samochody, którymi się ścigamy, różnią się od tych, które możemy spotkać na drodze. Stawia się na osiągi i bezpieczeństwo. Nie narzekam jednak, bo robię to, co kocham. Dzięki sponsorom i rodzicom udało się mi. Ścigam się już od blisko 15 lat, co znaczy, że ponad połowę życia spędziłem za kółkiem. Miałem sporo szczęścia.

Cała rozmowa we wrześniowym numerze „Sukcesu”, dostępnym w kioskach i salonach prasowych, oraz na stronie www.sukcesmagazyn.pl

 

 

Ponosi pana czasem za kierownicą?

Jak każdego kierowcę... A tak na serio to tylko czasami i tylko na torze wyścigowym. Na ulicy nie pozwalam sobie na takie emocje. Choć znajomi, którzy pamiętają mnie sprzed kilku lat, mówią, że kiedyś jeździłem zdecydowanie szybciej. I dużo elastyczniej podchodziłem do przepisów drogowych.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej