Teoretycznie już po tych dwóch wyścigach kwestia mistrzowskiego tytułu może być rozstrzygnięta. Zmierzający po czwarty laur z rzędu Sebastian Vettel ma 63 punkty przewagi nad wiceliderem Fernando Alonso i jeśli zwiększy ją do 100 punktów, to Hiszpan już po zawodach na Suzuce będzie musiał złożyć broń. To mało prawdopodobny scenariusz, ale jeszcze mniej realne jest przedłużenie emocji do kończącej sezon Grand Prix Brazylii. Vettel kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa – jego łupem padły trzy ostatnie wyścigi. Tymczasem Alonso po raz ostatni wygrał w maju, w swoim domowym wyścigu.
Hiszpan szuka inspiracji w niedawno zakończonych regatach o Puchar Ameryki: w rozgrywanej do dziewięciu zwycięstw rywalizacji nowozelandzka załoga prowadziła 8:1, ale ostatecznie przegrała z ekipą USA 8:9. – Wiadomo, że będzie ciężko, ale jeśli w dwóch wyścigach dopisze nam szczęście, to sytuacja bardzo szybko się zmieni – mówi kierowca Ferrari. – Nie poddamy się, dopóki będziemy mieli matematyczne szanse na tytuł.
W trzech rozegranych dotychczas wyścigach w Korei wygrywali tylko Alonso i Vettel. W minionych dwóch sezonach zwyciężał aktualny lider mistrzostw, a Hiszpan triumfował tu w roku 2010 tylko dzięki awarii prowadzącego w wyścigu kierowcy Red Bulla. Teraz też ciężko będzie zagrozić Vettelowi. Przed dwoma tygodniami w Singapurze obrońca tytułu był szybszy od rywali o dwie sekundy na okrążeniu. Miłośnicy spiskowych teorii zaczęli już snuć podejrzenia i sugerować, jakoby mistrzowski zespół miał korzystać z zakazanych systemów kontroli trakcji, które zapewniają kierowcy maksymalną przyczepność i umożliwiają o wiele szybsze wyjeżdżanie z zakrętów.
– Trzeba być dość głupim, żeby stosować kontrolę trakcji w samochodach, które mają jednakowy system elektronicznego sterowania, nadzorowany i sprawdzany przez FIA – tłumaczy zirytowany takimi oskarżeniami Christian Horner, szef Red Bulla. – Nie sądzę, aby ktokolwiek w stawce zdecydował się na coś takiego. Te rzeczy są bardzo skrupulatnie kontrolowane.
Zdaniem ekspertów od spraw technicznych Red Bull stosuje najbardziej zaawansowane oprogramowanie sterujące pracą silnika i poruszając się w granicach przepisów, zapewnia Vettelowi o wiele lepszą przyczepność tylnej osi. – Na nagraniach z jego kamery pokładowej widać, że może wciskać gaz do końca przynajmniej dwadzieścia metrów wcześniej niż my, co daje mu ogromną przewagę – zwraca uwagę Lewis Hamilton. – Nic nie możemy na to poradzić. Cały czas prosimy inżynierów o jak największą przyczepność tylnej osi, ale ostatnim razem mogłem tak wcześnie otwierać przepustnicę w 2007 czy 2008 roku, kiedy mieliśmy jeszcze kontrolę trakcji.