Strażak zawodowy - Zbigniew Bródka

Najlepszy polski łyżwiarz szybki, który podczas igrzysk olimpijskich w Soczi będzie walczył o medal na 1500 metrów i w sztafecie w rozmowie z "Rz".

Publikacja: 23.12.2013 02:00

Zbigniew Bródka w ubiegłym sezonie wygrał rywalizację na 1500 m w Pucharze Świata.

Zbigniew Bródka w ubiegłym sezonie wygrał rywalizację na 1500 m w Pucharze Świata.

Foto: AP

Red

Rz: Wśród polskich medali szef misji olimpijskiej Apoloniusz Tajner typuje trzy łyżwiarskie...

Zbigniew Bródka:

To bardzo optymistyczny plan. Szanse są, ale nie zamierzam niczego obiecywać, bo konkurencja na 1500 m będzie bardzo silna.

Czyli?

Rosjanie z Denisem Juskowem na czele. Amerykanie – wśród nich złoty medalista na 1000 m z Turynu i Vancouver Shani Davis. Do tego cała armia Holendrów i Norwegowie ze Sverre Lunde Pedersenem i Hqavardem Bokko. Medalistów można typować spośród dziesiątki zawodników.

1000 i 1500 m to dystanse niemal bliźniacze. Pan woli jednak ten dłuższy.

Postawiłem na 1500 m, bo nie mam aż tak dobrego startu i pierwszego okrążenia jak sprinterzy, nadrabiam wytrzymałością pod koniec dystansu. Dlatego nie występuję na 500 m, jednak nie porzuciłem startów na 1000 m – tu też sobie radzę.

Mimo zwycięstwa w ubiegłym sezonie w klasyfikacji Pucharu Świata i medalu w drużynie podczas mistrzostw świata w Soczi pracuje pan zawodowo. To konieczne?

Jestem zawodowym strażakiem. Może w tej chwili nie musiałbym nim być, ale kiedy przed czterema laty przyszedłem do straży pożarnej, byłem w zupełnie innej sytuacji jako sportowiec. Nie zamierzam rezygnować, bo po pierwsze lubię tę pracę, po drugie, kariera sportowca trwa krótko i trzeba coś później robić. Jestem w jednostce ratowniczo-gaśniczej w Łowiczu. Pracuję w systemie 24 / 48 h, co oznacza, że mam dziesięć dyżurów w miesiącu. Zostałem oddelegowany do Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie, gdzie wypełniam obowiązki służbowe i przechodzę kurs, który  pozwoli mi awansować do stopnia aspiranta. Teraz jestem w stopniu sekcyjnego.

Zna pan innych sportowców na tym poziomie, którzy mają tyle obowiązków zawodowych?

Chyba jestem ewenementem, przynajmniej pośród łyżwiarzy. Z tego, co wiem, Holendrzy mają pozasportowe zajęcia, ale nie wydaje mi się, żeby to była praca pełnoetatowa.

Niedawno, wraz z czworgiem innych sportowców, zebrał pan ponad 21 tysięcy złotych przy okazji zrzutki na stronie polakpotrafi.pl. Chodziło o pieniądze czy o promocję?

Nie mogę powiedzieć, że jestem w złej sytuacji finansowej, ale dodatkowe środki na przygotowania pomiędzy startami czy zgrupowaniami zawsze się przydadzą. Przy tej okazji chcieliśmy zwrócić uwagę na dyscypliny słabiej finansowane, na brak obiektów do treningów.

Pieniądze były sprawą drugorzędną. Korzyści były obustronne – w zamian za datki można było uzyskać lekcję jazdy na łyżwach, koszulkę z autografami albo umówić się na kawę z wybranym sportowcem.

Po zwycięstwie w PŚ pojawili się sponsorzy?

Mam pierwszego indywidualnego sponsora, oby nie ostatniego. To Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Łowiczu. Cieszę się tym bardziej, że postawiła na mnie nasza lokalna firma. Współpraca się rozkręca.

Gdzie pan trenuje?

Latem nie mam problemów – jeżdżę na rowerze, łyżworolkach, biegam. Na rozpoczęcie sezonu jedziemy za granicę, zwykle  na tor w Inzell, bo tam najbliżej. A potem są już starty w zawodach o PŚ. W Polsce trenujemy pod gołym niebem, jeśli nie wieje, ani nie pada. Jednak jazda na torze otwartym i w hali to zupełnie inne rzeczy.

W marcu zdobył pan z drużyną brązowy medal mistrzostw świata w Soczi. Jak się jeździ na olimpijskim lodzie?

Obiekt był gotowy, tylko lód zmieniał się z wyścigu na wyścig. Podczas biegu na 1500 m był miękki, co mnie, jako zawodnikowi cięższemu, nie odpowiada. Soczi jest położone nisko i nie można tam uzyskać tak dobrych wyników, jak na wysoko usytuowanych torach w Salt Lake City czy  Calgary.

Czy atmosfera wokół rosyjskich igrzysk odbiera sportowcom część olimpijskiej radości?

Rzeczywiście, podczas rozmów z mieszkańcami Soczi nie wyczułem takiego entuzjazmu, jak cztery lata wcześniej w Vancouver. Tam cieszyli się, że mają igrzyska, tu raczej narzekają na to, że komplikują im życie.

Rz: Wśród polskich medali szef misji olimpijskiej Apoloniusz Tajner typuje trzy łyżwiarskie...

Zbigniew Bródka:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?