Do tej pory grali tak, jakby nic ich nie interesowało, poza odbębnieniem półtorej godziny zajęć obowiązkowych dziennie. To plus drugi trening w okresie przygotowawczym i mecz średnio raz w tygodniu to cała praca piłkarza ligowego w Polsce. Otrzymuje za to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.
Futbolowy świat jest wszędzie taki sam. Kiedy drużyna zaczyna przegrywać, pierwszym ruchem władz jest zmiana trenera. Czy to cywilizowana Anglia, Niemcy, Hiszpania lub Włochy, czy kraje egzotyczne lub Polska. Wyrzucenie trenera jest tańsze niż transfery kilku zawodników. Decyzja o zmianie ma sprawić wrażenie, że władze klubu trzymają rękę na pulsie. Czasami świadczy o tym, że jest dokładnie odwrotnie. Ale przyznać trzeba, że nowy trener to nowe porządki, obyczaje, szansa dla zawodników pomijanych dotychczas przy ustalaniu składu, powrót wiary kibiców. Same korzyści.
?Problem w tym, że nigdy nie wiadomo, czy zatrudnienie nowego trenera rzeczywiście odmieni grę drużyny. Nawet Manchester United ma z tym problem. Kiedy Alex Ferguson zapowiedział odejście na emeryturę, klub zaczął szukać jego następcy. Analizowano wszystko: wiek, doświadczenie, przeszłość piłkarską, sukcesy, umiejętność współpracy z zawodnikami i władzami, cechy osobowości, zdolności przygotowania drużyny, decyzje podejmowane w trakcie gry i nie wiadomo co jeszcze. Wrzucili to wszystko w komputer i wyszło im, że najlepszym kandydatem będzie menedżer Evertonu David Moyes.
Od tamtej pory minęło już ponad pół roku. Manchester zajmuje miejsce w połowie tabeli i chociaż ma wciąż tych samych zawodników co w czasach Fergusona (od Wayne'a Rooneya przez Rio Ferdinanda po Robina van Persiego), wszyscy grają słabiej. Dla każdego, komu Manchester Utd nie jest obojętny, jego gra w meczu Ligi Mistrzów z Olympiakosem (0:2 w Pireusie) była torturą. Nie jestem blisko Manchesteru i nie wiem, co tam się dzieje, ale nie posądzam zawodników o złą wolę.
W przypadku Śląska już takiej pewności nie mam. W tym klubie nic nie działa tak, jak trzeba. Ci, którzy powinni rządzić, nie mają po temu kompetencji, więc piłkarze biorą sprawy w swoje ręce. Gdy Orest Lenczyk trzymał ich za twarz, byli w stanie zdobyć tytuł mistrza. Ale wkrótce obie strony się sobą znudziły, charakter trenera stanowił przeszkodę w dalszej współpracy. Zaległości w wypłacaniu poborów zaogniły sytuację, każdy myślał o sobie, dochodziło do konfliktów. To już nie była drużyna.