Reklama
Rozwiń

Ja tylko skaczę

Mistrzyni świata w skoku wzwyż o dogrywce, której nie było, korzyściach z małżeństwa, zaciąganiu i urokach Podlasia.

Publikacja: 10.03.2014 00:41

Kamila Lićwinko – skok z drogerii na podium HMŚ

Kamila Lićwinko – skok z drogerii na podium HMŚ

Foto: AFP

Rz: Skąd to zamieszanie po ostatnim skoku zamiast natychmiastowej radości – rozmowy z sędziami, dyskusje z rywalką i dopiero po długiej chwili biało-czerwona flaga w górę?

Kamila Lićwinko

: Najpierw myślałam, że jestem druga, bo 2 metry pokonałyśmy od razu, ale skoczyłam 1,97 m w drugiej próbie, myślałam, że Rosjanka w pierwszej. Gdy się okazało, że nie, że mamy tyle samo zrzutek, to wiedziałam, że powinna być dogrywka. Nie było jej, bo porozmawiałyśmy ze sobą i stwierdziłyśmy, że niech tak zostanie, jak jest. Maria Kuczina też nie chciała skakać. Ustaliłyśmy, że będziemy stały na najwyższym podium we dwie.

Panie ustaliły, sędziowie mieli wątpliwości?

Nie byłam pewna, czy to jest zgodne z przepisami IAAF, więc pytałam, główny sędzia powiedział, że to jest możliwe, i tak zostało.

Zmuszać się do dogrywki, gdy ma się złoto, chyba łatwo usprawiedliwić...

Nie skakałam, bo byłam ogromnie zmęczona. Emocje wzięły górę. Poza tym lekko skręciłam nogę podczas pierwszego skoku, nawet musiałam wezwać lekarza, by mi trochę schłodził bolące miejsce. Szkoda było zdrowia. Jak Maria zdecydowałaby się na skakanie, pewnie też bym skakała, ale skoro przymusu nie było...

Miło być ten pierwszy raz mistrzynią, prawda?

Szok nie mija. W najśmielszych snach nie myślałam, że będę złotą medalistką, naprawdę. Gdzieś z tyłu głowy była myśl o medalu, ale starałam się ją odsuwać, bo to mogło dać odwrotny skutek. Kiedyś z tymi samymi rywalkami nie potrafiłam rywalizować. Miałam kompleksy. Tak długo czekałam na ten medal. Teraz wiem, że mogę skakać wysoko, że trening prowadzi w dobrym kierunku.

Wiemy, że była pani bliska wycofania się ze sportu, więc radość jakby podwójna albo większa...

Tak, to było zanim zaczęłam trenować z moim mężem Michałem Lićwinko. Wyników nie było, musiałam podjąć jakieś decyzje. Dobrze, że wybrałam sport. To jakbym zaczęła drugie życie.

Co właściwie zrobił pani mąż, że w kilkanaście miesięcy została pani mistrzynią świata?

Uważam, że ma ogromną wiedzę, choć jest młody, a kiedyś pchał kulą. Ufam mu bezgranicznie, a bez takiego zaufania nie ma sukcesów. Wie, co robi, poprzedni sezon to pokazał, ten już także. I jeszcze ma w głowie dużo pomysłów na lato. Tak konkretnie to zmian było dużo, od wydłużenia rozbiegu po cały tok przygotowań. Zaczęłam jeździć w góry, czego nigdy wcześniej nie robiłam, zaczęłam wykonywać wiele nowych ćwiczeń specjalistycznych. On to układa, scala, dopracowuje, ja tylko skaczę.

Skąd u trenera-kulomiota to szczególne doświadczenie?

Bo mąż uważa, że pchnięcie kulą i skok wzwyż to są bardzo podobne konkurencje. W obu trzeba wyzwolić jak największą energię w jak najkrótszym czasie. Sam był dobrym zawodnikiem, ale musiał przedwcześnie skończyć karierę, bo miał problemy z plecami.

Medal jest zatem dla męża?

Oczywiście, dedykuję go jemu i rodzicom, którzy nam pomagali, kiedy było ciężko. Gdy dwa–trzy lata temu nikt nie wierzył we mnie, to oni zawsze przy nas byli.

Nie kłócą się państwo w sprawach szkolenia?

Może mnie rozdrażnić, jak każdą kobietę. Czasami się zastanawiam, co tam wymyślił, czasem coś tam zaiskrzy, ale w sprawach treningu to on jest fachowcem, ja się na tym nie znam, więc muszę mu zaufać.

Pani mąż mówił, że tempo pani postępów jest takie, że może zbliżyć się pani do rekordu świata...

Odważna wypowiedź, ale kto wie. Ten medal dał mi skrzydła. Obiecać nie mogę, ale jeśli będę zdrowa, to starać się będę, na pewno.

Ile czasu jesteście po ślubie?

Niecałe sześć miesięcy.

Czy zatem należy wyjść za mąż, żeby być mistrzynią świata?

Tak. Innej odpowiedzi nie mogę podać.

Ma pani menedżerkę?

Tak, to Niemka Vera Michallek.

Załatwiła starty w ważnych mityngach?

Już po mistrzostwach świata w Moskwie mówiła, że nie będzie problemów z Diamentową Ligą. Kilka prestiżowych mityngów czeka. Najpierw jadę do Eugene.

A jak przyjdzie czas po karierze, to co pani zostanie?

Ukończyłam wychowanie fizyczne i gospodarkę przestrzenną. Bardziej chciałabym pozostać przy sporcie. Myślę, że na trenerkę się nie nadaję, ale chciałabym pracować z dziećmi w szkole. Jako prosta nauczycielka WF.

A po pracy?

Powinnam odnowić relacje koleżeńskie, spotkania ze znajomymi, które zaniedbuje się przez lata treningów. Do tego podróże. Takie zwykłe, proste życie.

Proste życie u siebie, na Podlasiu?

Okolice Białegostoku są piękne. Nie wyobrażam sobie zmiany domu. Pochodzę z Bielska Podlaskiego, ale mieszkam w Białymstoku już ponad dziesięć lat. Jestem wrośnięta w te miejsca.

I zaciąga pani trochę, jak to na wschodzie...

Tak, „śledzikuję". Oczywiście, że od małego i całkiem nieświadomie. Kiedyś jeździłyśmy z klubem na zgrupowania na zachód, do Słubic. Tam nam po raz pierwszy mówiono, że śledzikujemy, ale ja tego przecież nie słyszę.

Co panią trzymało przy skokach w latach chudych?

Tylko miłość do skakania. Uwielbiam to, co robię. Ale, jak pan mówi, były chude lata, nie było wyników, nie było stypendiów, trzeba było szukać innego zajęcia. Ponad sześć miesięcy, na przełomie lat 2012 i 2013, pracowałam w drogerii w Białymstoku. W sumie miło to wspominam, taka praca dyscyplinuje, no i mam z tego okresu wspaniałe przyjaciółki. Ale właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że potrafię skakać, że to jest to, co wciąż chcę robić. Zacisnęłam więc zęby, przed pracą i po pracy były treningi i jestem tu, gdzie jestem.

— w Sopocie rozmawiał Krzysztof Rawa

Rz: Skąd to zamieszanie po ostatnim skoku zamiast natychmiastowej radości – rozmowy z sędziami, dyskusje z rywalką i dopiero po długiej chwili biało-czerwona flaga w górę?

Kamila Lićwinko

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku