Rz: Skąd to zamieszanie po ostatnim skoku zamiast natychmiastowej radości – rozmowy z sędziami, dyskusje z rywalką i dopiero po długiej chwili biało-czerwona flaga w górę?
Kamila Lićwinko
: Najpierw myślałam, że jestem druga, bo 2 metry pokonałyśmy od razu, ale skoczyłam 1,97 m w drugiej próbie, myślałam, że Rosjanka w pierwszej. Gdy się okazało, że nie, że mamy tyle samo zrzutek, to wiedziałam, że powinna być dogrywka. Nie było jej, bo porozmawiałyśmy ze sobą i stwierdziłyśmy, że niech tak zostanie, jak jest. Maria Kuczina też nie chciała skakać. Ustaliłyśmy, że będziemy stały na najwyższym podium we dwie.
Panie ustaliły, sędziowie mieli wątpliwości?
Nie byłam pewna, czy to jest zgodne z przepisami IAAF, więc pytałam, główny sędzia powiedział, że to jest możliwe, i tak zostało.