Buty z cholewami

Nie widziałem na mundialu piłkarza, który miałby na nogach czarne buty.

Publikacja: 25.06.2014 02:00

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa

Coś, co do niedawna było regułą, odeszło wraz ze skórzaną piłką  i bawełnianymi koszulkami. To stało się nagle. Przez dziesięciolecia piłkarze używali butów wyłącznie czarnych lub brązowych, czyli w takich kolorach, w jakich chodziło się po ulicy. Jeszcze do połowy lat sześćdziesiątych na Wyspach Brytyjskich zdarzały się koszulki rozpinane od góry do dołu, jak do garnituru.

Przełomu w obyczajach dokonano w konserwatywnej Anglii, a cios przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. W meczu o Tarczę Dobroczynności Everton – Chelsea na Wembley, w roku 1970, mistrz świata Alan Ball włożył na mecz białe buty. Żadna szanująca się fabryka brytyjska czegoś takiego by nie wyprodukowała. Ale znalazł się duński producent – Hummel, który chciał wejść na rynek angielski i musiał w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę.

Próba nie była udana. Balla wyśmiano, że nosi buty jak jego żona, a w dodatku pragnie w ten mało wyrafinowany sposób odwrócić uwagę od swoich rudych włosów.

Zapomniano o tym pożałowania godnym epizodzie na wiele lat. Na rynku nadal panowały Adidas i Puma z bawarskiego miasteczka Herzogenaurach, rywalizujące na polu technologii i skór (najlepsze na piłkarskie buty – z kangura), ale pozostające przy kolorze czarnym. Ten ustalony porządek zburzyli, jakżeby inaczej, Amerykanie. Firma Nike nie tylko wypowiedziała Niemcom z Bawarii wojnę, ale wprowadziła nowe trendy, które, o zgrozo, spodobały się piłkarzom. A nawet jeśli się nie spodobały naprawdę, to polubili je za pieniądze. Jako pierwsi dali się na to nabrać futboliści z Czarnego Lądu. Podczas mundialu we Francji wielu z nich miało na nogach kolorowe buty. Kameruńczyk Rigobert Song poszedł jeszcze dalej. Na każdej nodze miał pantofle w innym kolorze. Pumie przypomniało się to niedawno i zrobiła takie dwukolorowe pary, w które ubrała najlepszych graczy świata, od Mario Balotellego począwszy, na Grzegorzu Krychowiaku skończywszy. Prawy różowy jak damskie majtki z PRL, lewy błękitny jak Morze Śródziemne.

Adidas i Nike nie zostały w tyle. Nie dość, że wyprodukowały buty we wszystkich kolorach istniejących i nieistniejących oraz w ciapki, to jeszcze dodały im cholewki za kostki. Grano w takich przed wojną. Tyle że były skórzane i ważyły średnio po kilogramie, a kiedy padał deszcz, to jeszcze więcej. Te dzisiejsze nic nie ważą, zrobione są z tworzywa cienkiego i elastycznego jak skóra na rękawiczki. Mają tylko tę wadę, że kiedy ktoś komuś w ferworze walki stanie na stopę, to boli.

Jako człowiekowi starszej daty w ogóle mi to wszystko nie przeszkadza. Kiedy patrzę na polskich piłkarzy, wkładających takie buty, to wiem, że robią to, bo w inny sposób nie są w stanie zwrócić na siebie uwagi. Mistrzów z mundialu to nie dotyczy. Dla mnie oni mogą grać na bosaka i w cylindrach.

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni