Dzbanek z historyczną rysą

Od czwartku do niedzieli czas na The British Open, najstarsze i najbardziej prestiżowe z wydarzeń golfowego roku. Na polu Royal Liverpool GC, czyli Hoylake, na mistrza czeka Claret Jug, prawie milion funtów szterlingów i nieprzemijająca sława

Publikacja: 16.07.2014 08:53

Dzbanek z historyczną rysą

Foto: AFP

Mówią i piszą o nim The Open, bo pomylić z innym turniejem nie sposób. Wiek: 154 lata, wygląd: nobliwy, ale krzepki, cechy szczególne: w świadomości Brytyjczyków wydarzenie równie ważne, jeśli nie ważniejsze niż Wimbledon, wyścigi konne w Royal Ascot, regaty w Henley oraz Royal Hospital Chelsea Flower Show.

Miejsce akcji i bohaterowie się zmieniają, lecz tradycja robi swoje – jedyny europejski turniej golfowego Wielkiego Szlema to zdarzenie wyjątkowe także dla tych, którzy przyjeżdżają zza oceanów i mierzą się z wyzwaniami, jakie wymyślili kilkaset lat temu szkoccy pasterze szukający rozrywki na skalistych brzegach swej wyjątkowej wyspy.

Liczy się miejsce, duch czasów i styl, które przypominają o korzeniach starej gry. W tym roku The Open nosi dumny numer 143 (przerwy wojenne zrobiły swoje), wrócił po paru latach przerwy na Royal Liverpool, pole nieopodal małej miejscowości Hoylake, 14 km na zachód od Liverpoolu, w hrabstwie ceremonialnym Merseyside, dystrykcie Wirral. Ważne o tyle, że pole zbudowano na wybrzeżu północno-zachodniej Anglii, stąd do Szkocji już bardzo blisko.

Turniej będzie rozgrywany w tym miejscu po raz dwunasty, ostatnio gościł najlepszych golfistów świata w 2006 roku, wygrał wówczas Tiger Woods, dwa uderzenia przed Chrisem DiMarco. Pole w Hoylake liczy 7312 jardów, ma par 72 (35-37). To drugie z położonych nad morzem najstarszych pól angielskich, pierwsze, które po szkockich gościło The Open, w 1897 roku. Zbudowano je na terenach liverpoolskiego klubu myśliwskiego, był więc czas, gdy spełniało podwójną rolę – miejsca gry w golfa i obszaru przełajowych wyścigów konnych.

Odegrało ważną rolę w rozwoju amatorskiego golfa na Wyspach Brytyjskich. W 1885 roku tutaj rozegrano pierwsze amatorskie mistrzostwa Wielkiej Brytanii, w 1921 jeszcze nieoficjalnie rozpoczęła się tam rywalizacja amatorskich reprezentacji wyspiarzy (z uwzględnieniem Irlandii) i USA, znana do dziś jako mecze o puchar George'a Herberta Walkera, 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Na polu Royal Liverpool legendarny Bobby Jones w 1930 roku wygrywając The Open wykonał jedną czwartą pracy dającej mu nieco później Wielki Szlem, ale i samo zwycięstwo w brytyjskim turnieju sprowokowało nowojorczyków, by mistrzowi zrobić po powrocie wielką uliczną fetę z przejazdem ulicami miasta włącznie.

Hoylake widziało wiele innych ciekawych zdarzeń, wśród nich sukces w 1907 roku Arnauda Masseya, pierwszego Francuza w kronikach The Open, w 1947 roku zwycięstwo Freda Daly, pierwszego Irlandczyka, w 1967 wygrał zaś Argentyńczyk Roberto De Vicenzo, pierwszy golfista z Ameryki Południowej.

Po tym turnieju o Hoylake jakby nieco zapomniano, otwarte mistrzostwa Wielkiej Brytanii wróciły pod Liverpool dopiero w 2006 roku, gdy na polu przeprowadzono niezbędne prace modernizacyjne. Warto było, bo ówczesny sukces Woodsa powszechnie opisywano jako pokaz niezwykle inteligentnego golfa – mistrz tylko raz w ciągu czterech dni wyjął z torby driver.

Wtedy na Tigera można było stawiać w ciemno, teraz wytypować najlepszego jest chyba trudniej. W stawce 156 uczestników (152 zawodowców i 4 amatorów dających ułudę, że to naprawdę turniej otwarty), liderem u bukmacherów jest były irlandzki narzeczony Karoliny Woźniackiej Rory McIlroy (10/1), za nim są Australijczyk Adam Scott, Szwed Henrik Stenson i Niemiec Martin Kaymer (niedawny mistrz US Open) – wszyscy 14/1, potem Anglik Justin Rose i Tiger Woods (obaj 16/1), amerykański mistrz z 2013 roku Phil Mickelson (20/1), irlandzki starszy kolega McIlroya – Graeme McDowell (22/1), Australijczyk Jason Day i kolejny Amerykanin Jordan Spieth (25/1).

Walczą o 975 tysięcy funtów szterlingów premii, ale główną nagrodą od dziesiątek lat pozostaje Claret Jug, czyli srebrny dzbanek na młode wino, jaki w 1873 roku wręczono po raz pierwszy Tomowi Kiddowi. Claret – wiadomo, to młode czerwone wino produkowane w regionie Bordeaux.

Nagrodę, na wzór francuskich XIX-wiecznych srebrnych dzbanków, zamówiono dwa lata wcześniej, gdy ówczesne trofeum, Challenge Belt, skórzany pas mistrza z czerwonej marokańskiej skóry poszedł na zawsze w 1870 roku w ręce Toma Morisa juniora – z okazji trzech kolejnych zwycięstw.

Zrobiło się z dzbankiem nieco zamieszania, w lecie 1872 roku jeszcze nie był gotowy, Tom Morris jr. znów wygrał, ale dostał tylko medal i 8 funtów nagrody (dziś to jakieś 1000 funtów). Wymyślono, że Claret Jug (oficjalnie – Golf Champion Trophy) po zwycięstwie jest przechowywany przez mistrza przez rok, potem zwracany tuż przed turniejem.

Tradycja trwała i w zasadzie trwa, ale w 1926 roku oryginalny dzbanek wręczono Bobby'emu Jonesowi po raz ostatni. Gdy go zwrócił, trofeum umieszczono za grubym szkłem w domu klubowym Royal&Ancient Golf Club w St. Andrews (obok pasa Toma Morrisa juniora zwróconego przez rodzinę w 1908 roku i trofeum dla amatorskiego mistrza Wielkiej Brytanii), by historia golfa miała swoje dumne miejsce stałej prezentacji.

Zwycięzcy The Open dostają od 1927 roku wierną replikę starego dzbanka, replika podróżuje do ich domów i tam z niej piją przez prawie rok co chcą, jeśli wierzyć licznym wspomnieniom, nie zawsze jest to młode czerwone wino. Bywało, że spożywano z niego ciemne piwo, Coca-Colę i amerykańską whiskey. Phil Mickelson po ubiegłorocznym zwycięstwie wlał do dzbanka czerwone wino burgundzkie ze sławnej winnicy Romanée-Conti, rocznik 1990, 40 tys. dolarów za butelkę.

Raz, w 1982 roku w Royal Troon przez pomyłkę oryginalny Claret Jug znów wręczono mistrzowi (był nim Tom Watson) i dzbanek raz jeszcze ruszył w daleką podróż. Wylądował wtedy na biurku Watsona, nawet z niego spadł, potrącony podczas próbnego zamachu kijem golfowym i ma historyczną małą rysę po tamtej przygodzie.

Wobec znaczenia historii, kwestia pieniędzy za sukces w The Open nie jest może taka ważna, ale nie tak, by całkiem o niej nie wspomnieć. Pula nagród w The Open wzrosła w 2014 roku o 150 tys. funtów (do 5,4 mln) w porównaniu z rokiem poprzednim, mistrz dostanie więcej o 30 tysięcy.

Miłośnicy golfa świetnie widzą, że czeki w turniejach zawodowych otrzymują ci, którzy przejdą "cut", czyli cięcie stawki grających w połowie gry, po dwóch rundach. W The Open to cięcie da prawo gry w sobotę i niedzielę 70 golfistom. Ostatni z tej grupy zarobi 12 400 funtów szterlingów, czyli warto się starać. Jeśli cut wyznaczy kilku golfistów więcej, niż 70 (mogą zdarzyć się i często się zdarzają identyczne wyniki na granicy awansu) to pula nagród odpowiednio wzrośnie tak, by ostatniemu nie zapłacić mniej, niż 9000 funtów.

Nie wszyscy, którzy odpadną, wyjadą z pustymi portfelami. The Open nagradza wszystkich zawodowców, choć tych słabszych już skromniej – od 3800 funtów dla dziesiątki pechowców, którzy byli najbliżej granicy awansu, po 3100 dla kolejnej dwudziestki i 2600 funtów dla pozostałych. Pensa nie dostaną, niezależnie od wyniku, wszyscy amatorzy.

Transmisje telewizyjne ze 143. The British Open w kanałach sportowych Polsatu.

Mówią i piszą o nim The Open, bo pomylić z innym turniejem nie sposób. Wiek: 154 lata, wygląd: nobliwy, ale krzepki, cechy szczególne: w świadomości Brytyjczyków wydarzenie równie ważne, jeśli nie ważniejsze niż Wimbledon, wyścigi konne w Royal Ascot, regaty w Henley oraz Royal Hospital Chelsea Flower Show.

Miejsce akcji i bohaterowie się zmieniają, lecz tradycja robi swoje – jedyny europejski turniej golfowego Wielkiego Szlema to zdarzenie wyjątkowe także dla tych, którzy przyjeżdżają zza oceanów i mierzą się z wyzwaniami, jakie wymyślili kilkaset lat temu szkoccy pasterze szukający rozrywki na skalistych brzegach swej wyjątkowej wyspy.

Pozostało 90% artykułu
Sport
Giro d’Italia. Tadej Pogacar marzy o dublecie Giro-Tour
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków