Zamykam oczy

„Matko przenajświętsza, co tu się dzieje" - ten okrzyk komentującego łyżwiarstwo szybkie Piotra Dębowskiego jest dla mnie dźwiękową pocztówką z Soczi. Zbigniew Bródka ma szczęście, że ten komentator, dotychczas w cieniu wielkich gwiazd TVP, nie przestraszył się, tylko poszedł na całość. Tak jak Jan Ciszewski po olimpijskim złocie piłkarzy w Monachium, Wojciech Zieliński w finałowym meczu siatkarzy cztery lata później, Dariusz Szpakowski w Pekinie, gdy wygrywała wioślarska czwórka, Włodzimierz Szaranowicz kiedy fruwał Adam Małysz. Gdy Bródka jedzie podczas mistrzostw Polski na Stegnach, zamykam oczy i słyszę: „Matko przenajświętsza, co tu się dzieje".

W szopie

Kiedy Jerzy Janowicz po przegranym meczu wygłosił swą słynną tyradę o Polsce jako jednej wielkiej szopie, odezwali się ci, którzy myślą tak samo i było ich zaskakująco dużo. Absurdalne wystąpienie tenisisty, mającego kłopoty z kontrolą swoich emocji, zostało dobrze przyjęte przede wszystkim przez młodzież gnębioną umowami śmieciowymi i kredytami w szwajcarskich frankach. Janowicz - sportowiec już dziś równie bogaty, co arogancki - stał się rzecznikiem pokrzywdzonych. Z niecierpliwością czekam, co będzie mówił, gdy zacznie znowu wygrywać. Może razem wyjdziemy z szopy?

Spokojny Stefan

Mistrzostwo świata polskich siatkarzy ma dla mnie spokojną twarz Stephane'a Antigi. Francuski trener ani na moment nie stracił klasy - w momentach trudnych i radosnych. Nie odpowiadał na zaczepki przed mistrzostwami, trzymał się swoich wyborów i wygrał. Nie był taki jak Hubert Wagner, niczego nie obiecywał, a też osiągnął cel. Pozostał bardzo sympatycznym człowiekiem, ciekawym ludzi i ich opinii. Rozmowa z nim to duża przyjemność i odtrutka po różnych mixtzonach, do których zapędza się nas jak bydło do stajni. Kiedy ostatnio coś takiego zaproponowano nam podczas tenisowego turnieju Masters w Londynie, poczułem że moja wyspa tonie.

Król Roger

Dwa razy w listopadzie miałem okazję przekonać się, co to znaczy majestat. W Londynie podczas finału ATP Tour Szkot Andy Murray grał z Rogerem Federerem praktycznie na wyjeździe. Publiczność wspierała Szwajcara, bo ten kto lubi piękny tenis nie może mu źle życzyć, niezależnie od tego z kim gra. Kilka dni później podczas finału Pucharu Davisa w Lille Federer dostał owację na stojąco, gdy zdobył decydujący punkt i Francja u siebie przegrała. Tego w sporcie już praktycznie nie ma, rywal naszego rodaka automatycznie jest wrogiem, w tenisie też. Tylko Federer bywa traktowany inaczej, bo jak powiedział kiedyś John McEnroe, to po prostu dzieło sztuki.

Mądrość Krakowa

Bardzo się bałem, gdy kolejni kandydaci do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w roku 2022 pokazywali figę władcom MKOl. Obawiałem się, że zwycięży myśl: wszyscy odpadają, to jest nasza szansa i nikt nie zapyta dlaczego bogatsi rezygnują, czy nas na to stać. Bałem się, że zapomnimy czym są już dziś stadiony w Gdańsku i Wrocławiu wybudowane na Euro, a są kamieniem u szyi. Nie zapomnieliśmy i to jest zwycięstwo mądrych obywateli nad demagogami, którym Kraków spojrzał na ręce i wyciągnął wnioski. MKOl też poszedł po rozum do głowy i w ten sposób jest szansa, że w przeszłości bezsensownych wydatków będzie mniej. Być mądrym przed szkodą, to dotychczas nie była nasza specjalność, ale tym razem się udało.