Japończycy lubią sport, choć obecnie trudno znaleźć dyscyplinę jednocześnie popularną jak i rdzennie japońską. Chodzi się na mecze baseballa, tenisa czy piłki nożnej, ale to wszystko sport sprowadzany do kraju z zagranicy. Natomiast sumo od zawsze było czysto japońskie.
Mistrzowie spoza Japonii
Trudno uwierzyć, ale ostatni Japończyk, który w tej narodowej dyscyplinie zdobył najwyższą rangę zwaną yokozuna, dokonał tego w 1998 roku. Od ponad 16 lat nowi wielcy (z racji rangi jak i rozmiarów) mistrzowie, którzy pojawiali się na japońskiej scenie, pochodzili m.in. z Hawajów – jak Musashimaru - i z Mongolii. Przede wszystkim zaś ze stołecznego Ułan Bator, z którego pochodził niewystępujący już Asashoryu oraz dwóch pozostałych yokozuna: Harumafuji i Hakuho. Najmłodszym wielkim mistrzem jest czwarty mongolski yokozuna, Kakuryu.
Hakuho, choć nie pochodzi z Japonii, tworzy obecnie historię tego narodowego sportu. W ostatni piątek wygrał swój 33. turniej i tym samym pobił rekord legendarnego mistrza Taiho, który 32 razy wygrywał w latach 60.
Pełne imię mongolskiego mistrza brzmi Mönchbatyn Dawaadzargal. Piętnaście lat temu, gdy sam miał piętnaście lat, wyjechał do Japonii, by trenować sumo. Żadna z tak zwanych stajni, czyli klubów zrzeszających zawodników sumo nie chciała go przyjąć, ponieważ był zbyt chudy. Ważył wówczas 62 kg. Bbecnie jest blisko 2,5 raza cięższy: przy wzroście 192 centymetrów waży 157 kg.
Dzięki pomocy innego sumity z Mongolii w 2000 roku Dawaadzargal został wreszcie przyjęty przez jedną ze stajni, co wobec jego obecnego rekordu wszech czasów, wydaje się szczęściem uchwyconym praktycznie o włos.